Dziś APS-C to rozmiar, który wciąż króluje wśród lustrzanek segmentu podstawowego, ale też spotkamy go w niektórych kompaktach (tych droższych i kierowanych do użytkowników o wysokich oczekiwaniach). W samym świecie kompaktów dużo więcej uwagi poświęcamy dziś aparatom z sensorem typu 1 cal, znakiem rozpoznawczym zaawansowanych modeli.
Tymczasem rozmiar sensora 1/1,7 cala, który w 2003 roku świadczył o wysokim zaawansowaniu kompaktu dziś jest atrybutem aparatu podstawowego, o ile jest to kompakt. Bo do całej stawki już kilka lat temu na dobre dołączyły smartfony. Dziś nie można ich w żadnym wypadku lekceważyć.
Z kolei smartfon Huawei P20 Pro, uznany za najlepszy w swojej klasie przez EISA w tym roku, jako główny aparat wykorzystuje sensor 40 Mpix. Sensor tej samej klasy rozmiarowej, co sensor z Canona G3 sprzed 15 lat, ale z 10 razy większą liczbą pikseli. Ta różnica to pewien wyznacznik postępu w technologiach fotograficznych jaki się dokonał przez te lata.
Rozmiar 1/1,7 cala to obecnie w świecie smartfonów wyznacznik wysokiej klasy. Po kilku próbach z sensorami typu 1 cal, producenci skupili się na doskonaleniu tych mniejszych sensorów. Zaliczamy do nich również sensory typu 1/2,3 cala podobne jak w prostych kompaktach, a nawet te jeszcze odrobinę mniejsze. Jednak nie tylko rozmiar decyduje o klasie fotografii jaką zapewnia kompakt czy smartfon. To również zastosowana elektronika, oprogramowanie i tzw. doświadczenie użytkownika. To ostatnie wiąże się bezpośrednio z magią smartfonowej fotografii.
Odpowiedź na tytułowe pytanie tylko z pozoru jest oczywista
Gdyby brać pod uwagę wyłącznie rozmiar rejestrowanego obrazu, to smartfony i kompakty cyfrowe (szczególnie podstawowe) można uznać za równoważne produkty. A biorąc pod uwagę dużo większą funkcjonalność smartfona, można uznać, że odpowiedź na tytułowe pytanie jest jednoznaczna – smartfon.
W istocie sprawa nie jest taka prosta na jaką wygląda, co udowodnimy wykorzystując zdjęcia wykonane podczas naszej wyprawy w ramach akcji L.A.T.O. Fotografowaliśmy kompaktem Nikon A900, czyli superzoomem 24-840 mm z sensorem 20 Mpix i topowym smartfonem Huawei P20 Pro, o którym już pewnie wiecie prawie wszystko.
Zanim zabierzemy się za porównanie rozwiążmy raz na zawsze jedną sprawę. Kwestię ceny. Nikon A900 kosztuje około 1300 złotych. To koszt albo smartfona ze średniej półki, albo starszego modelu flagowca (mowa o tych atrakcyjniejszych cenowo propozycjach). Huawei P20 Pro jest na razie dużo droższy, za to lista jego możliwości rekompensuje nam dodatkowy wydatek. Szczególnie, że dziś opcja „nie mam telefonu” i tak w zasadzie nie wchodzi w rachubę. Kompaktowym aparatem nie zadzwonimy przecież na 112, nie sprawdzimy w nim rozkładu jazdy, ani nie sprawdzimy trasy wycieczki..
Smartfon vs kompakt: wygoda i ergonomia
Ustawiliśmy obok siebie Nikona A900 i Huawei P20 Pro. Od razu widać, że smartfon jest smuklejszy. Jest też lżejszy. Za to podczas robienia zdjęć Nikon lepiej leży w dłoni. Chwyt jest pewniejszy (nie bez znaczenia pozostaje wysoka jakość wykonania metalowej obudowy tego aparatu). Nikon ma zoom 35x, coś o czym posiadacz smartfona może tylko pomarzyć. Nawet P20 Pro z dodatkowym obiektywem tele, który rozsądne rezultaty daje przy maksymalnej ogniskowej około 7 razy mniejszej (zoom 5x).
Rozmiar obiektywu w Nikonie też działa na korzyść. Malutkie oczka Huawei nie przemawiają w tym przypadku do wyobraźni. A jednak to obiektyw w smartfonie jest jaśniejszy i to dużo, niż ten zastosowany w naszym superzoomie. Nikon A900 ma jasność obiektywu f/3,4-6,9, a Huawei P20 Pro to f/1,7.
Powiecie – Liczby bez znaczenia, bo rozmiar sensora gra tu główną rolę. Błąd, bo to P20 Pro ma większy główny sensor. O tym, że są to ważne liczby przekonacie się fotografując wieczorem. Pomyślmy, kompakt można wygodnie umieścić na statywie, zrobić fotkę na dłuższym czasie ekspozycji i też będzie super, a na zoomie jeszcze lepiej niż w smartfonie. Ta prawda, ale najczęściej chcemy dostać zdjęcie od razu, a statyw to narzędzie cierpliwego fotografa.
A czy smartfon jest równie wygodnym w uchwycie podczas fotografowania co kompakt? Teoretycznie to ten drugi ze spustem migawki i przyciskami sprzętowymi (ale mogą być też dotykowe na ekranie w pewnych modelach) będzie wygodniejszy. Smartfon z wąską krawędzią trzymamy nieco z obawą o jego przyszłość, a wyzwalanie migawki wymaga pracy jednego z palców. Kompaktem możemy pstrykać trzymając go w jednej dłoni. Smartfonem też, ale to już pewne ryzyko.
Skoro tak wiele przemawia za smartfonem, to dlaczego odpowiedź na nasze pytanie nie jest oczywista? Ponieważ wygoda to nie tylko miękki uchwyt, przyjemnie uginający się pod palcem spust, ale też wygoda oceny tego, co fotografujemy i jak to coś będzie wyglądało na zdjęciu.
Co mam na myśli? Oczywiście wyświetlacz. Huawei P20 Pro ma 6,1 calowy ekran AMOLED, a w Nikonie A900 znajdziemy jedynie 3-calowy ekran. Dwa razy mniejsza przekątna, jak pokazuje praktyka, wcale nie przekłada się na dwa razy mniejszą wygodę. Jest jeszcze gorzej. Ekran Nikona jest po prostu zbyt mały. Jest jednak pewna cecha, która ma znaczenie, czyli opcja odchylania ekranu LCD w Nikonie. Gdy potrzebujemy fotografować z pozycji żaby czy znad głowy, to okazuje się, że możliwość odchylenia ekranu jest bezcenna. W przypadku fotografowania smartfonem trzeba się sporo nagimnastykować.
Smartfon to urządzenie, które od początku było projektowane jako sprzęt, który posłuży nam nie tylko do rozmów, ale też jako podręczny komputer. Specyficzny, ale jednak. Gdy aparaty fotograficzne trafiły do smartfonów okazało się, że jedne z najciekawszych aplikacji to te przeznaczone do przetwarzania obrazów i ich wrzucania do sieci. A w kompakcie cyfrowym? Cóż menu użytkownika związane z fotografią jest ciekawsze i bogatsze niż w smartfonie. Użytkownik kompaktu skazany jest na to, co zainstalował w nim producent (choć są pewne odstępstwa od reguły). Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na korzystanie z kompaktowego programu, to ostrzegamy, że niewielki ekran aparatu potrafi ostudzić każdą kreatywność.
W-Fi czy Bluetooth w kompakcie znakomicie ułatwia współdzielenie się zdjęciami, ale potrzebny jest nam pośrednik – czy przypadkiem nie jest to właśnie smartfon?
A oprogramowanie sensora? Kiedyś producenci smartfonów, gdy fotografia z nimi związana raczkowała, nie grzeszyli doświadczeniem fotograficznym. Dziś tak już nie powiemy. Owszem Nikon to Nikon, ale ten skupia się teraz na lustrzankach i bezlusterkowcach, czyli sprzętach, z którymi smartfony konkurować nie są w stanie (przynajmniej na razie). Nikt jednak przy zdrowych zmysłach nie powie, że aparat w Huawei jedyne co potrafi, to odczytywać piksele z matrycy. Nawet, jeśli tak było, to pomoc Leiki uczyniła dział foto R&D Huawei renomowanym.
Mówi się też, że w smartfonach oceniamy nie tyle jakość elektroniki, bo ta w zasadzie jest podobna, co oprogramowanie i to jak zapisywane są pliki ze zdjęciami. To prawda, ale fakt, że jest ono skrojone na smartfonową miarę świadczy na korzyść smartfonów.
Na następnej stronie porównujemy zdjęcia testowe z obu urządzeń.
Smartfon vs. kompakt: jakość zdjęć
Sztuka fotografii i beztroskie pstrykanie to dwa bieguny tego samego zajęcia. Jak to możliwe? Otóż smartfony i kompakty to aparaty, które z założenia dają radość z fotografowania, niezależnie od ich możliwości technicznych. Uznany fotograf artysta ceniony jest nie za to, że korzysta ze sprzętu wysokiej klasy (choć niewątpliwie pracuje zwykle na takim), a za to, że jego zdjęcia trafiają do naszej wyobraźni. Jestem przekonany, że Annie Leibovitz czy Ryszard Horowitz robiliby równie genialne fotografie najprostszym kompaktem, czy zwykłym smartfonem. Sztuka bowiem polega na tym, by przekazać emocje, a nie zachwycać posiadanym sprzętem.
Aparaty różnią się rozdzielczością, o czym trzeba pamiętać. Nikon wykonuje 20 Mpix zdjęcia, Huawei w podstawowym trybie daje nam 10 Mpix fotografie. Tryb 40 Mpix jakim dysponuje Huawei jest specyficzny i przy takich porównaniach nie należy brać go pod uwagę.
W trakcie fotografowania używaliśmy aparatów w taki sposób, w jaki używałby ich przeciętny użytkownik. W trybie automatycznym, nie odwołując się do zaawansowanych funkcji. W przypadku Huawei oznaczało to częste korzystanie z funkcji AI, a także posiłkowanie się trybem HDR, gdy rozpiętość dynamiczna sceny tego wymagała. Testowym plenerem były nasze ukochane Tatry.
Porównanie i omówienie przykładowych zdjęć
Zoomowanie – tutaj kompakt pokazuje pazur
Nie trzeba tutaj zbyt wiele pisać. O ile na szerokim kącie smartfon radzi sobie dobrze to im dłuższą ogniskową wybierzemy tym będzie słabiej. W tym przypadku kompakt wygrywa bezsprzecznie i to jest największa obecnie przewaga tych aparatów nad smartfonami. Smartfony coraz lepiej radzą sobie z zoomem optyczny, czego dowodem są zdjęcia z P20 Pro, ale przepaść jakościowa nadal istnieje.
Selfie – nie tylko smartfonem, ale…
Smartfon jest idealny do wykonywania zdjęć selfie, mają one niezłą jakość, ale zdarzają się kompakty, którymi takie zdjęcie również wykonamy dość wygodnie (aparat musi mieć odchylany o 180 stopni ekran) świetne autoportrety. Gdzie polegnie na pewno kompakt? Przy rozpiętości dynamicznej sceny. W smartfonie możemy liczyć na tryb HDR nawet w przedniej kamerze (sprawdźcie czy na pewno taki jest u was). Poza tym, selfie to kwestia chwili – lepszy będzie aparat akurat pod ręką.
Co za dużo to niezdrowo – przy strumieniu
Ten przykład wybrałem celowo by zilustrować częstą nadgorliwość oprogramowania smartfona w aplikowaniu upiększaczy. Co szczególnie widać w urządzeniach z technologią AI. Fotografia z P20 Pro rzuca się w oczy, ale po chwili rozumiemy, że za sprawą nazbyt soczystych kolorów. W tym przypadku Nikon A900 poradził sobie równie dobrze, a to za sprawą naturalniej oddanych kolorów.
Zieleń na szerokim kącie
Trawa to motyw, który jest bardzo dobrym wyznacznikiem klasy sprzętu. Najtańsze kompakty czynią z niej przypominającą szkolny szpinak breję. Lepsze modele ukazują ją w lepszym świetle. A tym razem. Zdjęcie z Huawei P20 Pro zaskakuje, bo wypadło świetnie – jest ostre, szczegółowe i ma dobre kolory (pamiętajmy było pochmurno). Smartfon nie stosował tym razem żadnych funkcji AI.
Na zdjęciu z Nikona trawa również wypada przyzwoicie (jest tylko mniej wyostrzona), ale dalszy plan to już inna bajka. Jest gorzej niż na zdjęciu ze smartfona, uwidaczniają się wady optyki.
Makro
Smartfon z definicji lepiej radzi sobie w przypadku zdjęć z bliska. Lepiej czyli oferując większą wygodę fotografowania. Wyniki mogą być jednak podobne co pokazują poniższe przykłady. Zdjęcie z P20 Pro jest jednak ostrzejsze, a to zawsze zwraca uwagę – wiadomo kto będzie lepszym kandydatem. Wyjątek stanowią zdjęcia wymagające cierpliwości, na przykład makro owadów. Wtedy odchylany ekran i mniej przerażająca sylweta aparatu niż dużego smartfona w połączeniu z węższym polem widzenia czyli większą odległością od modela, ma większy sens.
Nocne zdjęcia
Jak nocne zdjęcia kompaktem to tylko ze statywu. O ostrych fotografiach otoczenia wykonanych po zmroku, pomijając błyśnięte fleszem portrety, możemy zapomnieć. Tutaj wygrywa smartfon, a nawet jeśli nie będzie to P20 Pro to różnice nie będą na tyle istotne by brać je pod uwagę.
noc-plac-zabaw.jpg
Smartfon vs kompakt: już wiemy, który lepszy!
Smartfon czy kompakt? A może smartfon i kompakt? Jedno przecież nie wyklucza drugiego. No cóż, jeśli zrezygnujemy z superzoomu (tutaj Nikon A900 rządzi, jak i inne podobne mu kompakty), a zdjęcia oglądamy najczęściej „na gorąco” jeszcze na ekranie smartfona, to okaże się, że topowy smartfon, taki jak Huawei P20 Pro jest wystarczająco dobry, by zastąpić kompakt. A ma przecież mnóstwo innych zalet.
Dzięki inteligentnym funkcjom (m.in. fotografowanie nocne) i opcjom, z których skorzystanie w kompakcie jest kłopotliwe (jak uzyskanie zdjęć HDR), Huawei P20 Pro okazuje się po prostu bardziej użyteczny niż kompakt. Ja sam, choć w pracy często wspomagam się lustrzanką, to portrety wykonane P20 Pro uważam za równie udane.
Nie ma się co oszukiwać – odpowiedź na pytanie okazuje się oczywista – wygrywa smartfon. Jest jednak kilka „ale”. Po pierwsze nie byle jaki smartfon. W tym pojedynku w szranki z kompaktem stanął bardzo dobry model. Prostszy może sobie nie poradzić np. ze zdjęciami nocnymi. Może też zabraknąć w nim zoomu optycznego. Nadal będzie to jednak świetny podręczny aparat, który godnie zastąpi kompakt w większości sytuacji, a już na pewno te najprostsze w cenie kilkuset złotych.
A co z wysokiej klasy ultrazoomami, których modelowymi przedstawicielami w klasie aparatów z sensorami typu 1/2,3 cala są Nikon P900 i jego następca P1000. Są to aparaty bardzo duże i ciężkie (P1000), które i tak wybierzemy z innych powodów niż zwykły kompakt lub smartfon.
W kategorii najsensowniejsze rozwiązanie do fotografowania, szczególnie, gdy mamy ograniczony budżet, wygrywa dobry fotograficzny smartfon. Pamiętajcie, nie drogi, ale dobry. Taki jest Huawei P20 i P20 Pro, flagowce LG, Samsung, iPhone czy HTC lub OnePlus, ale możemy rozważać też tańszego Honora, Xiaomi (nie zawsze supertanie) i starsze modele wspomnianych wcześniej marek. | CHIP