Przedstawiciel EA podkreśla, że rosnąca popularność systemów smart TV pozwala na łatwy dostęp do streamowanych treści, także gier. Jego zdaniem, w przyszłości nie będzie niczym dziwnym oferowanie usług takich jak Origin Access jako aplikacji wbudowanej w system telewizorów. Bilbey odniósł się też do kwestii konsol w przyszłości gamingu. Prognozuje, że za kilka lat będą one po prostu jednymi z wielu platform udostępniających gry. Streaming docelowo ma wyprzeć zarówno dzisiejsze konsole jak i komputery gamingowe. Ale to, według eksperta, perspektywa dłuższa niż 5 lat.
W podobnym tonie wypowiadał się Yves Guillemot, CEO Ubisoftu. Co może to oznaczać dla całej branży? Przede wszystkim dziś gry są jednym z kilku głównych motorów napędowych rozwoju technologicznego w maszynach osobistych, przynajmniej jeśli chodzi o procesory i układy graficzne. Tym samym przejście na strumieniowanie gier oznaczałoby, że spadnie popyt na komputery gamingowe, karty graficzne i silniejsze procesory. Czy potężna branża hardware’owa pozwoli na taki odpływ zysków? Wątpliwe. Pieniądze, które nie trafią do producentów sprzętu (nowej usłudze wystarczy przecież nawet mało wydajny komputer lub telewizor), trafią gdzie indziej, czyli do firm obsługujących serwisy streamingowe. Utrzymanie infrastruktury, która pozwoli milionom chętnych grać w gry, wymaga jednak olbrzymich pieniędzy. Zatem można spodziewać się, że abonamenty serwisów streamingowych nie będą niskie. To z kolei, w połączeniu z dużymi wymaganiami dotyczącymi jakości sieci, spowoduje, że gry mogą stać się rozrywką dostępną wyłącznie w bogatych zachodnich krajach. | CHIP