Torvalds źle zaplanował swoje obowiązki i nie mógł pojechać na coroczną konferencję poświęconą systemowi spod znaku pingwina. W reakcji dostał od internautów wiele wiadomości z zarzutami, że sam też popełnia błędy. O dziwo, w tym kontekście argumentacja chyba poskutkowała. Linus Torvalds obiecał, że przestanie zachowywać się nieodpowiedzialnie:
— To moja rzeczywistość. Nie jestem empatyczną osobą, co pewnie nie jest wielką niespodzianką. Przez lata nie potrafiłem prawidłowo odczytać tego, co piszą do mnie inni ludzie i przyczyniałem się do tworzenia nieprofesjonalnego środowiska pracy, co nie było dobrą rzeczą — przyznał 48-latek. — W tym tygodniu kilka osób ze społeczności uświadomiło mi, jak bardzo nie rozumiem emocji innych. Moje nonszalanckie ataki za pośrednictwem e-maili były nieprofesjonalne, zwłaszcza kiedy czyniłem osobiste wycieczki. Wiem, że to nie było dobre i naprawdę przepraszam. Zamierzam zrobić sobie przerwę i poprosić kogoś o pomoc, aby lepiej rozumieć emocje innych i nauczyć się na nie odpowiadać we właściwy sposób — deklaruje programista.
Torvalds ogłosił, że, poza przerwą w internetowych dysputach, zamierza też napisać oprogramowanie, które będzie cenzurowało jego publiczne wypowiedzi, zanim zostaną wysłane. Przez ostatnich 20 lat mężczyzna wielokrotnie obrażał programistów zaangażowanych w rozwój systemu. Złośliwe i wulgarne komentarze otrzymywali specjaliści opracowujący na zlecenie firm nowe sterowniki i poprawki bezpieczeństwa. Na początku roku Linus Torvalds łatki Intela przygotowane w związku z lukami Meltdown i Spectre nazwał “śmieciami”. Dostało się wtedy między innymi Davidowi Woodhouse’owi zatrudnionemu w amerykańskim koncernie.
Trudno chyba ocenić, na ile skrucha Torvaldsa jest szczera i czy po powrocie do pracy nad Linuxem znanemu programiście jednak znowu nie puszczą nerwy. A wy jak uważacie? | CHIP