Analiza gier ze sklepu Google Play (w tym najpopularniejszych tytułów) wykazała, że aż 95 procent aplikacji zawiera co najmniej jedną reklamę. Wiele z nich zmusza dzieci do zakupów w aplikacji, np. poprzez płacz głównego bohatera jak w grze “Doctor Kids”. Problem w tym, że są one tak umiejętnie wplecione w rozgrywkę, że dziecko ma problem z ich odróżnieniem od fabuły. Innym przykładem jest aplikacja “Dentist Games For Kids” firmy Edujoy (ponad 5 mln pobrań), która ma oswoić maluchy z gabinetem dentystycznym. Po zakończonej z sukcesem grze pojawia się narysowany „ząbek”. Wygląda jak element zabawy, ale w rzeczywistości jest przyciskiem uruchamiającym reklamę. Takie praktyki są powszechne.
Z badania wynika, że dzieciom brakuje świadomości, że oglądają reklamę. Aplikacje uczą mechanizmu perswazji. Wymuszają oglądanie treści, w zamian za osiągnięcie korzyści potrzebnych w grze. Dzieci poniżej 6 lat są bardzo podatne na takie działania. Również wyskakujące reklamy odrywają dziecko od zabawy i bombardują krzykliwymi treściami. Nie można ich szybko zamknąć, bo są tak skonstruowane, że najmłodsi mają problem ze znalezieniem przycisku, który by je wyłączył. W rezultacie dzieci stają się rozdrażnione.
https://youtu.be/jP3ExARtcgA
Nie oznacza to, że wszystkie programy przeznaczone dla młodzieży są złe. Dobrze zaprojektowane aplikacje są bardzo dobrym źródłem zdobywania umiejętności poprzez aktywne uczenie. Potwierdzają to szeroko cytowane badania przeprowadzone w 2015 roku przez Kathy Hirsh-Pasek z Temple University. Niemniej Amerykańska Akademia Pediatryczna (AAP) zaleca by dzieci w wieku od 2 do 5 lat nie korzystały z gier więcej niż przez godzinę dziennie. Z zastrzeżeniem, że takie aplikacje są dobrze zaprojektowane. A z tym niestety jest problem. Zwłaszcza kiedy programy mobilne przeznaczone dla dzieci są naszpikowane reklamami np. innych gier. Wtedy ich walor edukacyjny przestaje mieć jakąkolwiek wartość. | CHIP