Gorzej, że edycja pojedynczej strony w fotoksiążce jest mocno ograniczona. Zdjęć nie da się obracać, ani układać ich w kolaże – możemy jedynie umieścić pojedyncze zdjęcie na stronie, wybrać jeden z trzech rodzajów kadrowania (pełnowymiarowy wydruk, kwadrat, proporcje oryginalne) oraz dodać na dole fotografii podpis w standardowej czcionce i wyłącznie w kolorze czarnym. W porównaniu do możliwości edytorów polskich firm fotograficznych oferujących wydruki fotoksiążek propozycja Google przedstawia się nad wyraz ubogo.
Paradoksalnie cena takiej usługi jest wyższa niż można by oczekiwać. Za 20-stronicową książkę w miękkiej oprawie o rozmiarach 18 x 18 cm zapłacimy aż 55,99 zł. Za wariant 23-centymetrowy w twardej oprawie zapłacimy 98,99 zł. Dodatkowo zapłacimy 2,49 zł za każdą następną stronę w fotoksiążce. Abstrakcyjnie dużo kosztuje także opcja dostawy:
- 25,99 zł za przesyłkę ekonomiczną (9-11 dni roboczych)
- 55,99 zł za przesyłkę priorytetową (4-7 dni roboczych)
Zdecydowanie taniej, szybciej i przede wszystkim ciekawiej da się zaprojektować fotoksiążki w polskich sklepach internetowych. Nawet w relatywnie drogim pod kątem usług fotograficznym Empiku za 28-stronicową książkę w rozmiarze 20 x 20 cm i z twardą okładką zapłacimy tylko 39,99 zł. A jeżeli tylko rozejrzycie się dobrze w sieci, to znajdziecie nawet lepsze promocje. Stąd też trudno o nowej usłudze Google myśleć inaczej niż o niedopasowanej do lokalnych warunków ciekawostce. | CHIP