Droga Battlefield V (lub Battlefield 5, bo obie nazwy bywają stosowane zamiennie) była dosyć wyboista. Globalny wydawca gry, EA oraz twórcy gry, studio DICE, zaczęli promowanie tego tytułu małym skandalem wiosną tego roku. Kontrowersyjny trailer wywołał burzę komentarzy w sieci. Nie przedstawiał jednak samej gry, a raczej był zajawką tego, co będzie można w niej zobaczyć.
Produkcja zyskała w powszechnej opinii po udostępnieniu otwartej bety na początku września tego roku. Mimo iż nie była doskonała, gra wyglądała zupełnie inaczej niż na kontrowersyjnym filmie. Jest ona oczywiście bardzo podobna graficznie do “Battlefield 1”, korzysta bowiem z tego samego silnika Frostbite 3. Zaszły w nim jednak pewne zmiany. Gra jest pierwszym dużym tytułem, w którym można zobaczyć efekty wprowadzone przez technologię ray-tracing, będącą wyróżnikiem nowych kart graficznych NVIDII.
Zmiany dotknęły także samej gry od czasu otwartej bety (którą miałem okazję sprawdzić i podzielić się wrażeniami). Poprzednik, “Battlefield 1″, jest w moim odczuciu najlepszym FPS’em na rynku. Chociaż patrząc na długą na ponad 130 stron listę zmian względem bety w “BFV”, to możliwe, że będę musiał zmienić opinię. Dla co bardziej dociekliwych polecam samodzielną lekturę tych różnic.
Zmodyfikowano m.in. balans broni zmniejszając obrażenia zadawane z bliskiego dystansu przez karabiny szturmowe, podniesiono liczbę pocisków, z jaką zaczynamy grę. Duże zmiany dotknęły specjalizacji dotyczących broni i pojazdów. Poprawiono także model destrukcji otoczenia, który wcześniej, miewał poważne niedoróbki. W otwartej becie przejechałem czołgiem po zaparkowanym aucie. Efekt – ani jednej rysy. Była to jednak tylko wersja beta. Od dziś można zacząć zabawę z pełną wersją gry. | CHIP
⇒ Tutaj znajdziecie najlepsze monitory dla graczy m.in. Samsung C24FG70 i Eizo Foris FS2735.