W Polsce w kwietniu Facebook zablokował konto Obozu Narodowo-Radykalnego, tłumacząc, że przyczyną są hasła rasistowskie. Na początku września Twitter usunął profil prawicowego amerykańskiego portalu InfoWars i szefa redakcji, Alexa Jones’a – wówczas oficjalnym powodem były zgłoszenia dotyczące łamania regulaminu serwisu. W 2016, także z Twittera, usunięto konto Richarda Spencera, szefa prawicowego think-tanku z USA. W styczniu tego roku portal poinformował, że nie będzie blokował kont polityków, gdyż to ograniczałoby demokratyczną dyskusję. Zawieszenie w listopadzie ubiegłego roku konta Donalda Trumpa było chwilowe i miało przyczyny, jak wyjaśniał Twitter, niezwiązane z wpisami prezydenta.
Z jednej strony można uznać, że skoro kasowanie kont na Twitterze i Facebooku dotyczy często prawicowej i konserwatywnej strony sporu politycznego, to władze portali sprzyjają lewicy. Z drugiej – serwisy społecznościowe są prywatnymi przedsiębiorstwami, mogą więc kształtować własną politykę, jak chcą. Bywa też, że winny jest algorytm filtrujący, jak choćby w zeszłym roku w listopadzie, kiedy Twitter blokował wyszukiwanie haseł związanych z ruchami LGBT. Usuwanie kont organizacji nawołujących do przemocy, jak w przypadku polityka z Pakistanu, wydaje się być rozsądne, jednakże trudno czasem jasno określić granicę między wolnością słowa i mową nienawiści. A wy jak oceniacie tę sprawę? | CHIP