Loty długodystansowe
Oczywiście, długowieczność przydałaby się nam podczas lotów kosmicznych na odległe planety. (Gdyby się okazało, że na Ziemi jest nas zbyt wiele, a opanujemy technikę pokonywania kosmicznej przestrzeni.) Jednak nasze ciała, nawet gdybyśmy się nie starzeli i żyli praktycznie wieczne, mają mnóstwo ograniczeń, które powodują, że w zasadzie jesteśmy przykuci do Ziemi.
“My body is a cage that keeps me
From dancing with the one I love
But my mind holds the key”
Peter Gabriel
Co prawda wysyłamy ludzi na orbitę okołoziemską, byliśmy na Księżycu i przymierzamy się do kolonizacji Marsa, ale podróż w przestrzeń kosmiczną jest dla ludzkiego organizmu wysiłkiem ekstremalnym. Astronauci narażeni są na przeciążenia i promieniowanie kosmiczne, a warunki mikrograwitacji sprzyjają powstawaniu zwyrodnień kręgosłupa i stawów. I trudno się dziwić – naszym naturalnym środowiskiem jest ziemska atmosfera, w której ciało człowieka czuje się jak ryba w wodzie. I podobnie jak ryba wyjęta z wody dusi się i porusza bezwładnie, tak i człowiek na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, na Księżycu czy w przyszłości na Marsie, nie będzie czuł się swobodnie.
Duch w powłoce
Wydaje się, że jedynym sposobem, aby skolonizować odległe planety, jest przeniesienie ludzkiej świadomości do komputera. Motyw ten jest obecny od dawna w literaturze i w filmach science fiction. W powieści “Altered Carbon” autorstwa Richarda Morgana, ludzka świadomość przechowywana jest na dyskach wszczepionych pomiędzy rdzenie kręgowe. Takie rozwiązanie pozwala na życie wieczne. Zmarli odradzają się w nowych ciałach, zwanych w książce powłokami. W świecie wykreowanym przez Morgana, ludzie podbili dzięki tej technologii inne planety. “Powłoką” ludzkie ciało nazywane jest też w tytule ikonicznego anime “Ghost in the Shell”.
https://www.youtube.com/watch?v=dhFM8akm9a4
Fantastyka naukowa rządzi się swoimi prawami (albo mówiąc inaczej absolutnym brakiem poszanowania dla praw fizyki). Pisarzom wolno marzyć o elektronicznych owcach i kopiowaniu umysłu. W praktyce, jest to zadanie z gatunku tych karkołomnych. Głównie przez to, że ludzki umysł działa na innej zasadzie niż binarne komputery. Programiści i naukowcy oczywiście starają się modelować działanie neuronów w pamięci komputera. Dzięki temu powstały takie techniki sztucznej inteligencji, jak głębokie uczenie i sieci neuronowe. Sieci neuronowe to matematyczne modele, które w uproszczony sposób symulują to, co zachodzi w biologicznym odpowiedniku tychże. Modele te oparte są na statystyce i tzw. funkcji progu, która odpowiada za podejmowanie decyzji przez sztuczną inteligencję.
Może się wydawać, że sieci neuronowe stanowią jedynie prosty prototyp biologicznych komórek nerwowych. Jednak często podejmujemy decyzje na podobnej zasadzie, kierując się przeczuciem. Intuicja to nic innego jak statystyka, uśredniona wartość podobnych zdarzeń z przeszłości. Na ich podstawie w mózgu każdego człowieka powstają progi decyzyjne, które dla każdego człowieka są inne. Są one uzależnione od wielu czynników, a bada je kognitywistyka. To nauka łącząca informatykę z psychologią i neurobiologią.
Już jesteśmy cyborgami
Tymczasem przeniesienie wspomnień i świadomości do syntetycznej pamięci komputera nie uda się bez zrozumienia jak w istocie funkcjonuje ludzki mózg. Równie ważne jednak jest stworzenie połączenia pomiędzy biologicznym mózgiem a tym krzemowym. A obydwa muszą umieć się ze sobą komunikować. I to z dużą prędkością. Nad odpowiednim interfejsem pracują inżynierowie i naukowcy z amerykańskiej Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności (DARPA), a także Neuralink, czyli firma założona przez Elona Muska. Jeśli wizje autorów opowieści science fiction mają jakąkolwiek szansę się ziścić, to zapewne nie będzie to wyglądało jak w filmie “Chappie”, w którym jeden z bohaterów przekopiował swój umysł do maszyny. Możemy raczej podejrzewać, że najpierw powstanie coś w rodzaju sztucznej kory mózgowej połączonej wspomnianym szybkim interfejsem.
Jeśli kopiowanie świadomości do krzemowych podzespołów jest w ogóle wykonalne, to prawdopodobnie wspomniana sztuczna kora mózgowa zacznie przejmować kolejne funkcje biologicznego mózgu. Na podobnej zasadzie jak kalkulator odciąża mózg od liczenia, a wyszukiwarka internetowa od pamiętania dat i definicji. Elon Musk w wywiadach powtarza, że w rzeczywistości już staliśmy się cyborgami. Nasze uzależnienie od wyszukiwarek, internetowych encyklopedii i informacji sprawia, że część naszego życia spędzamy wirtualnie. Jedyny element, który odróżnia nas od androidów z filmów SF to brak szybkiego interfejsu mózg-komputer, który pozwalałby przy pomocy myśli wyszukiwać informacje w sieci. Wprowadzanie danych za pomocą klawiatury jest zdecydowanie wolniejsze od operacji, jakie codziennie wykonują neurony w mózg. Zarówno Neuralink, jak i DARPA pracują nad zniesieniem tych ograniczeń.
Pierwszy krok: szybki interfejs mózg-komputer
W odróżnieniu od innych projektów Elona Muska, o których wiemy wiele i które prowadzone są praktycznie w światłach jupiterów, Neuralink działa bez medialnego szumu. Informacje o postępach w badaniach praktycznie nie przedostają się do mediów. Choć ostatnio założyciel SpaceX i Tesli stwierdził, że w niedalekiej przyszłości możemy spodziewać się więcej informacji na temat interfejsu mózg-komputer. Wiemy, że badania są prowadzone na zwierzętach. W maju Neuralink nawiązał współpracę z naukowcami University of California. Firma zapłaci prawie 800 tysięcy dolarów za badania prowadzone na Narodowym Wydziale Naczelnych Uniwersytetu Kalifornijskiego. Interfejs mózg-komputer jest testowany na makakach, czyli zwierzętach często wykorzystywanych w testowaniu m.in. leków i w neurobiologii.
Badania Neuralink i DARPA nad interfejsem mózg-komputer nie są jednak jedynymi. Pewne sukcesy, i to w badaniach na ludziach mają naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego i Carnegie Mellon. Za pomocą EEG i TMS trzy osoby mogły zagrać wspólnie w Tetris. Naukowcy u graczy wywołują halucynacje podobne do tych widzianych, które widzą miłośnicy środków odurzających. Pojawienie się poświaty jest bodźcem, który sygnalizuje konieczność wykonania konkretnego działania, takiego jak na przykład odwrócenie klocka w grze. Dwie osoby, widzące planszę z grą, przekazują w ten sposób informację trzeciej osobie, która nie widzi monitora, ale na podstawie sygnałów od dwójki pozostałych, wyświetlanych “przed oczami” w formie halucynacji, pozwala podjąć właściwą decyzję co do odpowiedniego ustawienia klocka. Co prawda nie jesteśmy jeszcze na etapie wyświetlania obrazu przed oczami, jak w przypadku “Robocopa”, ale wyniki są i tak zaskakujące.
Zapewne jednak sporo czasu minie nim choćby zbliżymy się do możliwości przeniesienia zawartości mózgu do pamięci nawet najbardziej zaawansowanego komputera. Oczywiście, o ile w ogóle ten szalony pomysł się kiedykolwiek powiedzie. Bez tego jednak prawdopodobnie będziemy skazani na trwanie na Ziemi, a zakątki kosmosu będziemy eksplorowali za pomocą robotów takich jak łazik Curiosity czy sonda Voyager. Warto dodać, że Mars już w zasadzie jest skolonizowany. Tyle że przez roboty. I to niezbyt inteligentne.
“Nie wszystek umrę”
Skoro nie potrafimy (przynajmniej na razie) skopiować ludzkiej świadomości i wgrać jej do nowego, krzemowego ciała, to może istnieją inne sposoby na osiągnięcie nieśmiertelności? Wszystko tak naprawdę zależy od tego, co uznamy za nieśmiertelność. Zazwyczaj, używając tego określenia mamy na myśli zachowanie świadomości, nawet po kilkuset latach hibernacji. Istnieje jednak rodzaj nieśmiertelności, który nie wymaga kłopotliwego przenoszenia świadomości z kory mózgowej. Tę nieśmiertelność znają praktycznie wszystkie kultury, które praktykują grzebanie zmarłych. Chodzi oczywiście o zapisanie się w pamięci bliskich i innych osób, które będą nas wspominały. Pomagają w tym artefakty takie jak pamiątki, zdjęcia i twórczość.
O większości ludzi, jacy chodzili po ziemi nie pamiętamy, bo albo nie zachowały się po nich pamiątki, albo nie miał kto opowiadać o zmarłym. Tożsamość potrafi przetrwać lata, co doskonale oddaje wiersz Horacego “Exegi Monumentum”. Starożytny poeta trafnie przewidział w nim, że nie umrze do końca, dopóki ktoś czyta i przytacza jego słowa. Ale nie chodzi tylko o artystów. Wsławić się można przecież również osiągając mistrzostwo w innych dziedzinach. Pamięć o wybitnych sportowcach i naukowcach przecież do dziś jest kultywowana. Nawet, jeśli skrywa się pod powszechnie znanym związkiem frazeologicznym, który wszedł do użytku, to część osoby, która jako pierwsza użyła danego zwrotu, w pewnym sensie dalej żyje.
I tu przychodzi z pomocą technologia, która pozwala na dłużej zachować pamięć o zmarłych w formie wirtualnych albumów, czy stron pamiątkowych w serwisach społecznościowych. Można nawet skorzystać z wirtualnej kapsuły czasu. Serwisy takie jak SafeBeyond pozwalają za życia nagrać wiadomość do bliskich. Przesłanie zostanie odtworzone po śmierci, w konkretnym dniu, podczas wydarzenia ważnego dla pozostałych przy życiu członków rodziny (np. z okazji ukończenia studiów lub ślubu potomka). To trochę udoskonalona pocztówka wysłana w bliżej nieokreśloną przyszłość. Nowe technologie umożliwiają jednak znacznie więcej.
Pośmiertne występy znanych artystów
W Stanach Zjednoczonych organizowane są koncerty zmarłych artystów. Roy Orbison, Maria Callaswystępują przed publicznością na żywo w formie… hologramu. Szykuje się również koncert Amy Winehouse. Wirtualną postacią artysty steruje aktor, który naśladuje mimikę i ruchy sceniczne. To wszystko przy akompaniamencie orkiestry i nagranym głosie piosenkarza. Organizacją tego typu koncertów zajmuje się firma BASE Hologram.
Na podobnej zasadzie niektóre studia filmowe tworzą bazy cyfrowych podobizn aktorów. Tak postępuje np. Lucas Film. W kwietniu 2018 roku Ben Morris, który pracował przy efektach specjalnych do “Ostatniego Jedi”, potwierdził, że studio ma zachowane wizerunki wszystkich postaci “Gwiezdnych Wojen”. Być może w przyszłości w ten sposób zostaną odtworzone nie tylko pojedyncze sceny z księżniczką Leią i Tarkinem, ale cały film z oryginalną obsadą w kwiecie wieku. Innym filmem, w którym zastosowano tę technikę, był “Blade Runner 2049”, w którym pojawiła się przez moment młoda Sean Young, która zagrała Rachel w wersji z 1982 roku.
Zarówno koncerty holograficznych artystów, jak i występy cyfrowych wersji aktorów budzą kontrowersje. Mamy w końcu do czynienia z zarabianiem zmarłych, którzy w tej kwestii mają niewiele do powiedzenia. Z drugiej jednak strony dzięki takim pomysłom dorobek konkretnego artysty trafia do kolejnych pokoleń. Naciągane? Trochę tak.
Zadzwoń do zmarłego dziadka
Jeszcze dalej idą twórcy serwisu Eternime. Startup założony przez absolwenta MIT, Mariusa Ursache, pozwala stworzyć cyfrowego bliźniaka, z którym znajomi porozmawiają po śmierci danej osoby. Działać to ma podobnie jak rozmowa z asystentem głosowym. Sztuczna inteligencja uczy się zachowań zmarłego, sprawdzając to, co dana osoba pozostawiła po sobie w serwisach społecznościowych. Za życia możemy też skorygować zachowanie bota, aby wirtualny sobowtór był jak najbardziej przekonujący. Zwłaszcza dla bliskich i znajomych, którzy mieli największą styczność z daną osobą. Serwisem zainteresowało się do tej pory ponad 40 tysięcy osób. Usługa jest jeszcze w fazie testów i twórcy zapraszają do udziału tylko niewielkie grupy starannie wyselekcjonowanych osób.
Czekając na Matuzalema
Większość ludzi jest pogodzona z cyklem życia i śmierci. Mimo to od wieków marzymy o sposobie na przerwanie tego procesu i o życiu wiecznym. Nieśmiertelność nas niewątpliwie kusi. Starożytne teksty, takie jak “Biblia”, wspominają o osobach, które dożyły kilkuset lat. Najsłynniejszą postacią jest niewątpliwie Matuzalem. To jedynie opowieść i nic nie wskazuje na to, aby w przeszłości jakikolwiek człowiek osiągnął taki wiek. Jednak podobnie jak mit o Dedalu i Ikarze inspirował konstruktorów pierwszych samolotów, tak być może osiągnięcie przynajmniej matuzalemowego wieku (a potem może i prawdziwej nieśmiertelności) stanie się kolejnym wyzwaniem. Jesteśmy jednak dopiero na początku tej drogi. Czas pokaże, czy rozwój medycyny i nowych technologii pozwoli nam żyć odpowiednio długo, aby dotrzeć do sąsiednich układów planetarnych. Niezależnie od tego, czy będziemy je zwiedzać w ludzkim ciele, czy w robotycznej powłoce. | CHIP