Uchwalone przepisy co prawda obowiązują jedynie na terenie Australii, ale potencjalnie mogą dotyczyć wszystkich internautów. Trudno spodziewać się, że firmy technologiczne stworzą kilka wersji swojego oprogramowania. Jest duże prawdopodobieństwo, że backdoory pomogą też przy okazji przestępcom – zwłaszcza że australijskie służby mogą domagać się osłabienia lub usunięcia szyfrowania. Co prawda teoretycznie furtki mają być zabezpieczane dodatkowym hasłem, ale w praktyce oznacza to ograniczenie ochrony użytkowników.
Zwolennicy nowego prawa argumentują konieczność jego wprowadzenia walką z terroryzmem. Co ciekawe, rząd w Melbourne usunął instytucje walczące z korupcją z listy tych, którym wolno ubiegać się o dostęp do zaszyfrowanych danych. Wprowadzone zmiany są też sprzeczne z europejskimi i amerykańskimi przepisami o ochronie danych osobowych. Na ten aspekt wcześniej zwracało uwagę już Apple, o czym pisaliśmy w październiku. | CHIP