— Strona, która daje sygnał do rozpoczęcia aukcji, rozsiewa nasze dane po całym ekosystemie reklamowym. Nikt nie jest w stanie skontrolować tego, w czyje ręce trafią i jak zostaną wykorzystane. Sam użytkownik nie jest o tych transakcjach informowany. Jeśli nawet próbuje, tak jak my, ustalić, jak wygląda jego profil, odbija się od ściany — tłumaczy Katarzyna Szymielewicz, prezes Fundacji Panoptykon.
Użytkownik nie ma najmniejszego wpływu na to, w jaki sposób wykorzystywane są jego dane, ani do kogo trafiają. Oficjalnie wszystkie firmy, które biorą udział w licytacji, powinny skasować otrzymane informacje w ciągu 18 miesięcy. W praktyce nie wiadomo, kto i w jaki sposób mógłby takie zobowiązanie wyegzekwować. Bardzo możliwe, że dane zostają w obiegu reklamowym cały czas i są przypisane do konkretnych użytkowników. Skargi na działania IAB i Google już we wrześniu 2018 r. złożył Johnny Ryan (szef ds. polityki i stosunków przemysłowych w Brave Software) we współpracy z Open Rights Group. Organom ochrony danych osobowych w Wielkiej Brytanii i Irlandii zwrócił uwagę na to, że w zaprojektowanych przez te firmy systemach aukcyjnych dochodzi do naruszenia bezpieczeństwa na masową skalę.
Z okazji Dnia Ochrony Danych Osobowych Panoptykon udostępnił w sieci 40-stronicowy raport analizujący wiele zagadnień związanych z reklamą behawioralną. Można się z niego dowiedzieć m.in. jak działa mechanizm ustalania profilu poszukiwanego klienta, jak funkcjonują giełdy reklam i jakie dane są do nich wysyłane. Raport porusza też kwestie “zachłannych” uprawnień aplikacji, oraz ostatnich wniosków patentowych Facebooka. Dotyczą one systemu automatycznego uruchamiania mikrofonu, do wykrywania jakie programy w telewizji ogląda użytkownik i czy wycisza telewizor na czas przerwy reklamowej.
Na świecie wydaje się na reklamę ponad 751 mld dolarów, w tym ponad 4 mld zł w Polsce. Warto jednak przypomnieć, że Polacy są rekordzistami w używaniu wtyczek blokujących reklamy – nie dociera do nas aż 46% marketingowych treści. | CHIP