Tymczasem w trakcie najnowszej debaty nad kompromisem wypracowanym w trialogu pomiędzy Radą, Komisją i Parlamentem Europejskim doszło do ostrej wymiany zdań. Polski deputowany Tadeusz Zwiefka (GEPL – ChD, PO) i francuska europoseł Virginie Rozière (Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów) zaatakowali przeciwników dyrektywy, sugerując, że protesty są inspirowane przez amerykańskie koncerny technologiczne takie jak Google, Amazon, Facebook i Apple (nazywane potocznie – GAFA):
— Emocje zostały podgrzane przez kapitał amerykański. Ciekawe czy my moglibyśmy w podobny sposób wpływać na procedury legislacyjne w USA? — pytał Zwiefka, Rozière dodawała:
— Musimy przejąć kontrolę nad tym, co dzieje się w mediach społecznościowych. Tracą autorzy i twórcy, zyski natomiast trafiają do pośredników. Cierpi na tym europejska kultura.
W odpowiedzi Julia Reda z niemieckiej Partii Piratów podkreśliła, że bardzo istotna jest transparentność procesu legislacyjnego. Polityk chce też, aby wszystkie osoby zaangażowane w prace nad dyrektywą o prawie autorskim przedstawiły aktualny rejestr swoich spotkań. Powołała się przy tym na raport organizacji Corporate Europe Observatory z grudnia 2018 roku, z którego wynika m.in., że to wydawcy i firmy fonograficzne najczęściej spotykały się z przedstawicielami Komisji Europejskiej w sprawie nowych przepisów.
Od października 2014 roku Corporate Europe Observatory zarejestrowało 765 spotkań lobbystów z członkami Komisji Europejskiej. Google rozmawiało z europosłami 21 razy. Koncern z USA na lobbing w Parlamencie Europejskim przeznaczył 6 milionów euro, jednak z urzędowych notatek wynika, że kwestie związane z prawem autorskim nie były priorytetowe dla firmy z Mountain View.
Warto zaznaczyć, że europosłowie z JURI debatowali nad dokumentem, który otrzymali dopiero po posiedzeniu Komisji. Wcześniej swoje opinie opierali na informacjach upublicznionych przez serwis Politico. | CHIP