Cyberprzestępcy byli w stanie sprawdzać lokalizację pojazdu w czasie rzeczywistym, wyłączyć w aucie alarm i immobilizer. W zależności od modelu mogli także zdalnie wyłączyć silnik oraz podsłuchiwać rozmowy prowadzone wewnątrz samochodu, o ile miał on wbudowany zestaw głośnomówiący.
O podobnych lukach w zabezpieczeniach aut badacze informowali już wcześniej. – Uczeni z Uniwersytetu w Warwick całkiem niedawno przekonywali, że hakerzy są w stanie przejąć kontrolę nad oprogramowaniem i systemami kontrolnymi samochodów osobowych. Podobnej opinii byli eksperci z Lancaster, którzy dowiedli, że do samochodu można dostać się za pomocą sieci bezprzewodowych 3G, 4G, Wi-Fi, systemu informacyjno-rozrywkowego w aucie, czy podczas diagnostyki lub serwisowania pojazdu – wyjaśnia Kamil Sadkowski, starszy analityk zagrożeń z ESET.
Kilka lat temu dwóch badaczy bezpieczeństwa z firmy IOActive włamało się do jeepa kierowanego przez redaktora portalu technologicznego Wired. Gdy kierował on swoim pojazdem na ulicach USA, przy prędkości 110 km/h badacze zdalnie włączyli mu zimny nawiew, przełączyli radio na lokalną stację, uruchomili wycieraczki i ostatecznie wyłączyli w samochodzie hamulce.
Producenci samochodów tacy jak Tesla czy BMW mają programy, które pozwalają na natychmiastową aktualizację systemu auta w przypadku znalezienia nowej luki. Należy się jednak spodziewać, że hakerzy będą zawsze o krok przed twórcami systemów bezpieczeństwa, a im więcej w samochodzie elektroniki, tym bardziej auto będzie podatne na atak. | CHIP