Quanta za podobną zmianę wini trzy czynniki: cyberbezpieczeństwo, cła i ryzyko geopolityczne. Te dwa ostatnie czynniki wynikają z dość niespokojnych stosunków między USA i Chinami – chociaż prezydent Donald Trump powiedział niedawno, że sytuacja się poprawia. Z pewnością jednak spór szybko nie wygaśnie, bo świat stoi w obliczu przejścia na łączność 5G. Na to, by głównym dostawcą urządzeń infrastrukturalnych dla 5G na świecie była firma spoza USA (lub bez amerykańskiego kapitału), władze w Waszyngtonie nie mogą pozwolić. Dlatego też pojawiające się stale oskarżenia (póki co niepoparte dowodami) dotyczące szpiegostwa.
Technicznie nie ma przeszkód, by przechwytywać dane za pomocą kabli. Doniesienie Nikkei Asian Review pojawia się wkrótce po tym, jak naukowcy podzielili się sposobami gromadzenia danych przy użyciu spreparowanych przewodów USB i Thunderbolt 3. Cały proceder jest więc, teoretycznie możliwy, chociaż wydaje się bardzo mało prawdopodobny. Zwłaszcza, że w tym wypadku mowa o kablach zasilających – a nie tych służących do przesyłania danych. Takie oskarżenia jednak, w czasach, w których ludzie czytają głównie nagłówki, padają na podatny grunt.
Wydaje się, że przez ostatnie kilka miesięcy udało się w USA rozpętać antychińską paranoję, nieco podobną (chociaż nie tak szeroką), jak “red threat” z lat 50-tych. Wówczas “komunista” czaił się wszędzie, od szkolnego boiska po Hollywood. Wydaje się, że obecnie mamy do czynienia z początkiem podobnej paranoi, a społeczeństwo raczej nie stało się mniej odporne na propagandę. | CHIP