Problem tylko w tym, że w zasadzie niczego nie porównuje. Jeśli spodziewaliście się mechanizmu działającego tak, jak wygląda to na stronach np. producentów sprzętu, gdzie możecie porównać parametry dwóch lub trzech, a czasami nawet więcej urządzeń łącznie z ich ceną, to się mocno zdziwicie.
W rzeczy samej jest to powiem tabelaryczne zestawienie usług bankowych, które można jedynie posortować pod kątem jednego konkretnego warunku. Nie ma natomiast żadnej możliwości, by uruchomić sortowanie choćby dla dwóch warunków. Brakuje nawet możliwości szybkiego przejścia do interesującego nas banku. Sortowanie wyłącznie według wysokości opłat to jedno. Konieczność długiego przewijania w dół tylko po to, by dowiedzieć się, ile życzy sobie za prowadzenie rachunku wybrany przez nas bank, to drugie. Skąd taka forma? Wiele wyjaśnia komunikat KNF:
Mając na względzie niekomercyjny i wynikający z realizacji ustawowego obowiązku charakter porównywarki, Urząd Komisji Nadzoru Finansowego informuje, że uwzględnia ona wyłącznie oferty dostawców spełniających warunek, o którym mowa w art. 14g ust.1 pkt 1) w zw. z ust. 2 ustawy o usługach płatniczych, tj. dostawców, którzy posiadają przynajmniej jedną placówkę na terytorium każdego województwa.
To znaczy, że porównywarka powstała, bo KNF miał obowiązek ją opracować. Czy w ustawie jest też zapis, że miał to zrobić byle jak?
Nie ma sensu pastwić się nad tym ułomnym rozwiązaniem, które nikomu i do niczego raczej nie posłuży. Ale trudno nie zgodzić się z Cezarym Kowandą, który w tekście opublikowanym w “Polityce” podsumował ów projekt następująco: W epoce rzekomo cyfrowej administracji ta porównywarka jest po prostu ilustracją analogowego myślenia urzędników o rzeczywistości. | CHIP