Google Maps informuje o wypadkach i fotoradarach (graf. Gamer4k)
Efekt? Sierżant Joerg Gottschling z wydziału ruchu drogowego w Calgary twierdzi, że po uruchomieniu nowej funkcji Google Maps w miejscach, gdzie znajdują się radary, doszło do nawet 50-procentowego spadku liczby kolizji. Kierowcy uprzednio informowani o radarach i ograniczeniu prędkości zachowują większą ostrożność i zdejmują nogę z gazu. Jak dodaje sierżant, jeden radar wystarczy, aby spowolnić kierowców po obu stronach jezdni: Nawet jeśli radar obejmuje zasięgiem tylko jedną stronę jezdni, to Google informuje o urządzeniu wszystkich kierowców, także tych jadących z naprzeciwka.
Kiedy w Polsce?
W Polsce również rozpoczęły się testy nowej wersji Google Maps (także w Wlk. Brytanii i Niemczech) z opcją informowania kierowców o fotoradarach. Pierwsze doniesienia o tej funkcji pojawiły się w listopadzie zeszłego roku, beta testy mają skończyć się pod koniec marca.
Według raportu Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, w 2018 roku z winy kierujących pojazdami doszło do 27556 wypadków (87 proc. wszystkich wypadków). W ich wyniku zginęło 2177 osób, a 33261 zostało rannych. Główne przyczyny wypadków to nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu (7488) i niedostosowanie prędkości do warunków na drodze (6256).
Jednocześnie Inspekcja Transportu Drogowego otrzymała dotację na uruchomienie w Polsce kolejnych fotoradarów, a to oznacza, że pod koniec 2020 r. ich liczba może się nawet podwoić. Obecnie jest 431 działających urządzeń. Zatem za dwa lata Mapy Google będą miały wiele do powiedzenia polskim kierowcom. Choć nie tak wiele jak niemieckim. Za Odrą funkcjonuje (wg danych programu Yanosik) prawie 4 tys. fotoradarów. Google Maps musi zachować milczenie m.in. w Szwajcarii, Macedonii, na Cyprze i w Turcji. Tam systemy ostrzegania o fotoradarach są nielegalne. | CHIP