Zacznijmy od tego, że patrząc na nazwę nośnika, należałoby uznać, że jest on następcą serii UV400… ale wystarczy szybki rzut oka na specyfikację podpowiada nam, że nowszy produkt, przynajmniej według deklaracji producenta, jest wolniejszy niż poprzednik. Tyle, że w jego przypadku nie tylko o wydajność chodzi. Zwłaszcza, że nośniki SSD korzystające z SATA III i tak nie są w stanie przeskoczyć dość ograniczonego limitu szybkości. Różnice nie są więc zwykle duże.
Specyfikacja SSD Kingston UV500
Specyfikacja nośnika nie pozostawia wątpliwości – nie jest on skierowany do użytkowników bijących rekordy wydajności, a raczej tych, którym zależy na bezawaryjnej pracy i szyfrowaniu danych. Podstawą UV500 jest 4-kanałowy kontroler Marvell 88SS1074, który nie jest może już najnowszy (pojawił się w 2016 roku), ale nie bez przyczyny jest podstawą dość licznych nośników SSD. Korzystają z niego modele z serii MX300 Cruciala. Kingston zdecydował się połączyć ten kontroler z pamięciami produkcji Toshiby, konkretnie 64-warstwowymi modułami TLC 3D NAND BiCS3. Poprzednia seria dysków UV Kingstona, czyli UV400, wykorzystywała jeszcze kości 2D NAND. Nie obsługiwała także kluczowej dla UV500 funkcjonalności – szyfrowania.
O co chodzi z tym szyfrowaniem?
Nośnik Kingston UV500 480 GB M.2 jest pierwszym SSD Kingstona, skierowanym do masowego odbiorcy, który obsługuje sprzętowe szyfrowanie. Tzw. nośniki typu SED (ang. Self-encrypting disk, czyli dysk samoszyfrujący) zwykle skierowane są do odbiorców biznesowych. Tu należy się kilka słów wyjaśnień czym owo szyfrowanie w ogóle jest. Otóż w odróżnieniu od szyfrowania programowego, sprzętowe, a z takim mamy tu do czynienia, nie wpływa na wydajność całego komputera. Wszelkie obliczenia wykonywane na potrzeby szyfrowania wykonywane są przez nośnik, a dokładnie poprzez wyspecjalizowany układ elektroniczny. W skrócie: nie zrzuca tego zadania na CPU komputera.
By rzeczywiście skorzystać z tej opcji należy jednak dysponować płytą główną, której BIOS posiada możliwość zabezpieczenia nośnika hasłem ATA. Najczęściej możliwość ustawienia hasła dla nośnika danych z poziomu BIOS jest dostępne w laptopach biznesowych, a więc seriach takich jak np. Dell Latitude czy Lenovo ThinkPad. Obsługują to także niektóre płyty główne dla komputerów stacjonarnych, zwykle te kierowane do odbiorcy biznesowego lub… bezkompromisowego gracza. Można skorzystać jeszcze z „drogi na około” w postaci oprogramowania takiego jak np. McAfee Endpoint Protection.
Warto dodać, że Kingston UV500 jest zgodny ze standardem TCG Opal 2.0. Co to oznacza? TCG (Trusted Computing Group) to grupa założona przez producentów takich jak Intel, AMD, Dell, Fujitsu, LG, Hitachi, HP, IBM, Google, Lenovo, Seagate, Samsung, Toshiba i Western Digital, a stworzony przez nią Opal, to standard ustanawiający zasady tworzenia i zarządzania dyskami samoszyfrującymi. Bez tego systemu właściwie nie mamy kontroli nad ustawieniami szyfrowania – nadajemy hasło i już. Z Opalem mamy dużo większe możliwości konfiguracji. Z wykorzystaniem Opal 2.0 wiąże się konieczność posiadania specjalnego oprogramowania do zarządzania funkcjami bezpieczeństwa nośników. Programy takie tworzą m.in. McAfee, Symantec i WinMagic.
Szyfrowanie danych ma niemałe znaczenie, zwłaszcza w kontekście zmian w prawie wprowadzonych w maju ubiegłego roku. Jeżeli w firmie są przetwarzane dane osobowe np. gdy prowadzimy sklep internetowy, musimy utrzymywać stałą ochronę tych danych. Jeśli przy tym np. ktoś ukradnie nam firmowego laptopa na którym znajdowały się wrażliwe dane, należy zgłosić to organom nadzorczym RODO… chyba, że nośnik był zaszyfrowany. Wówczas mamy nadal do czynienia z ochroną danych, pomimo iż fizycznie nie posiadamy już dysku. Poza tym nośniki typu SED ułatwiają pracę działów IT w firmach, wydatnie skracając czas potrzebny na przystosowanie sprzętu do wymagań aktualnych przepisów.
Wydajność, czyli ile potrafi nośnik Kingstona
Kingston UV500 480 GB M.2 nie należy do najszybszych. Wyniki wydajności może nie zachwycają, ale oczywiście nie dają szans nośnikom starszym, o dyskach HDD nawet nie wspominając. Do testów wydajności użyliśmy kilku popularnych benchmarków (m.in. CrystalDiskMark i AS SSD) oraz paczki testowej, składającej się z plików różnej wielkości i różnorodnych formatów.
Rezultat uzyskany w CrystalDiskMark nie plasuje Kingstona UV500 wśród rekordzistów wydajności, ale jak na tę kategorię urządzeń Kingston nie ma się czego wstydzić.
Niecałe 500 MB/s w odczycie oraz około 460 MB/s w zapisie sekwencyjnym – takie wyniki może nie zachwycają, ale pamiętajmy, że mówimy o dysku, który jest szyfrowany, a przy tym korzysta z interfejsu SATA III. Zresztą Kingston jest świadom, że to nie wydajność ma być flagową cechą tego modelu.
Bardzo podobny rezultat daje AS SSD. Zwraca uwagę dosyć długi czas odpowiedzi jak na nośnik SSD. W porównaniu z wykorzystującymi także SATA III dyskami Samsunga z serii 860, jest on wyraźnie dłuższy. Tu jednak dochodzi szyfrowanie “w locie”.
Podsumowanie – czy Kingston UV500 jest warty zakupu?
Kingston UV500 480 GB M.2 pod względem wydajności nie odbiega od deklarowanych przez producenta szybkości, a to oznacza, że od konkurentów z podobnego przedziału cenowego jest tylko odrobinę wolniejszy. Obsługuje jednak sprzętowe szyfrowanie, co ma niebagatelne znaczenie, jeśli zależy nam na dodatkowym zabezpieczeniu danych.
I to właśnie pod tym kątem należy patrzyć na Kingstona UV500 480 GB M.2 – nie jako wyścigowe Ferrari, a raczej bezpieczne Volvo, może nie tak szybkie, ale dobrze chroniące przenoszoną zawartość. Należy tylko pamiętać o tym, by upewnić się, że nasza płyta główna dysponuje odpowiednią możliwością ustawienia szyfrowania. Wówczas możemy być spokojni o bezpieczeństwo danych. Ponadto producent zapewnia 5-letnią gwarancję, co też pozostaje nie bez znaczenia. Atrakcyjna jest także cena nośnika, wynosząca aktualnie (przy pojemności 480 GB) niecałe 400 złotych. | CHIP
→ Jeżeli szukasz dysku SSD o wysokiej wydajności sprawdź nasz ranking.