Tego typu sytuacje spotykaliśmy już wielokrotnie, chociażby w przypadku akumulatorów do aparatów (na przykład bezlusterkowce Sony wyświetlają w przypadku najnowszych akumulatorów niezależnych producentów irytujący komunikat) albo wkładów do drukarek atramentowych (bywało, że po aktualizacji firmware’u drukarka umożliwiała korzystanie wyłącznie z wkładów oryginalnych). Sam pomysł na tego typu “zagrywkę” nie jest zatem nowy, natomiast w przypadku lamp błyskowych warto dodać jeden znaczący fakt – oryginalne modele producentów aparatów (nie dotyczy to tylko Canona) nie są jedynie trochę droższe od produktów niezależnych. One są dużo, dużo droższe – lampy o podobnych możliwościach, ale producentów niezależnych są z reguły 2-, a nawet 3-krotnie tańsze. I zwykle naprawdę niezłe, odpowiadające pod względem możliwości i mocy błysku produktom oryginalnym.
Jak łatwo się domyślić, oryginały w przypadku lamp błyskowych kupują nieliczni: fani marki, osoby zamożne lub zawodowcy, którym zależy na większej niezawodności i wyższej odporności na przegrzewanie w przypadku długotrwałego użytkowania (choć nawet to nie musi być regułą). Cała reszta rozsądnych użytkowników kupuje oryginalne aparaty i nieoryginalne lampy.
Ale w przypadku najnowszych, a zarazem najtańszych lustrzanek Canona taka konfiguracja może się okazać problematyczna. Te modele pozbawione zostały styku centralnego, co nie tylko powoduje, że nie zadziałają na nich lampy niezależnych producentów przystosowane do współpracy z aparatami Canon EOS, ale nawet lampy manualne, wyposażone nieraz wyłącznie w styk centralny. Innymi słowy, Canon pozbawia możliwości zaoszczędzenia na zewnętrznej lampie błyskowej właśnie tych użytkowników, którym na tym najbardziej zależy – liczące się z kosztami osoby kupujące tanie lustrzanki tej firmy. Oj, nieładnie.
Ale nawet w tym tunelu zaczęło błyskać już jakieś światełko. Zaczęło się od firmy Godox (ostatnio prężnie wypuszczającej całkiem ciekawe modele lamp), która już poinformowała, że najnowszy firmware pozwala współpracować dwóm modelom lamp – Godox V860II-C i Godox XPRO-C – również z lustrzankami Canona pozbawionymi styku centralnego. Być może inni producenci niezależni również wybiorą tego typu rozwiązanie.
Czy Canon na tym (znowu) straci? Szczerze mówiąc sądzę, że może być wręcz przeciwnie. Fotografowie to dość wrażliwa grupa klientów, która przy kupowaniu często kieruje się drobnymi, czasami wręcz trzeciorzędnymi różnicami. Na zasadzie: model A oferuje funkcję X (której zapewne nigdy nie będę używał…), a model B jej nie oferuje – wybieram naturalnie model A. Mogłoby się więc tak zdarzyć, że właśnie brak możliwości korzystania z nieoryginalnych lamp zewnętrznych okazałby się kamyczkiem, który rozpędziłby lawinę masowego wybierania tanich lustrzanek innych firm (np. Nikona). Kto wie, może zmiana firmware’u dokonana przez firmę Godox ratuje Canona… przed nim samym? | CHIP