Otóż, źródła, na które powołuje się BBC, twierdzą, że już podpisane umowy licencyjne Huawei z ARM zostaną dotrzymane. W tym ta, która ma dotyczyć procesora Kirin 985, następcy modelu 980 instalowanego w topowych konstrukcjach firmy (np. w Huawei P30 Pro). Premiera nowego układu planowana jest na wczesną jesień. Cykl życia flagowych Kirinów zwykle jest taki, że gdy nadchodzi kolejna generacja, starsze CPU są nadal wykorzystywane w konstrukcjach nieco tylko słabszych, ale wyraźnie tańszych (jak Honor Play z 2018 roku, z Kirinem 970 z 2017). Gdyby Biały Dom nie postanowił ponownie zaatakować chińskich producentów, następca Kirina 985 (zapewne 990) ukazałby się jesienią 2020 roku. A skoro TSMC nadal będzie wytwarzało układy dla Huawei, a licencja na rdzenie potrzebne do budowy flagowego SoC nagle nie przestanie obowiązywać, to właśnie do jesieni 2020 zapewne będziemy oglądali normalny cykl rozwoju kolejnych modeli Huawei.
Oczywiście to co powyżej dotyczy sprzętu, bo po zerwaniu współpracy ze strony Google, firma z Shenzhen musi dokonać znaczących zmian w oprogramowaniu. W oddali majaczy własny OS Huawei, ale zapewne nie będzie łatwo przekonać do niego użytkowników spoza Chin. Jeszcze małe wyjaśnienie. TSMC celowo nazywam wytwórcą układów, a Huawei producentem (precyzyjnie – HiSilicon, czyli firmę należącą do Huawei). Huawei/HiSilicon nie buduje fizycznie procesorów, a zleca to właśnie TSMC. Jednak całe opracowanie układu, proces badawczy oraz testy prowadzone są przez HiSilicon. Z usług TSMC korzystają też m.in. AMD, NVIDIA, Qualcomm czy MediaTek.
Możliwe, że deklaracja Taiwan Semiconductor Manufacturing Company to nie jedyna dobra wiadomość dla Huawei. Szansę na wyjście z impasu wydaje się zapowiadać także prezydenta USA, Donald Trump. Polityk, jak piszemy w CHIP-ie, dopuszcza uwzględnienie Huawei w nowej umowie handlowej z Chinami. | CHIP