Chyba sam mogę być dobrym tego przykładem. Czasu wolnego mam bardzo niewiele, a gry najczęściej uruchamiam tylko by sprawdzić wydajność jakiegoś sprzętu. Kiedy jednak uda mi się wygospodarować nieco wolnego, wówczas często sięgam po tytuły, które trudno uznać za szczególnie wymagające pod względem sprzętu. I to pomimo faktu, iż zwykle mam dostęp do bardzo wydajnych maszyn, które spokojnie są w stanie uciągnąć “Battlefield V” w rozdzielczości 4K, nawet włączonym ray tracingiem. Jeżeli spojrzymy na statystyki ze Steam to łatwo zauważymy, że wielu z nas dość chętnie gra w gry, które nie należą do szczególnie wymagających. Pierwsza piątka popularności w Steam aktualnie przedstawia się następująco: Dota 2, PUBG, Counter-Strike: Global Offensive, Grand Theft Auto V oraz Warframe. Trzy spośród tych gier to już klasyki, wymagania pozostałych zostały skrojone tak, by umożliwić grę nawet na nieco mniej wydajnych maszynach. A przecież Steam to nie cały świat gier! Olbrzymią popularnością cieszy się też dość lekki Fortnite, a na naszym polskim podwórku także duet udanych, sieciowych gier autorstwa Wargaming.net.
Jak się okazuje, na szczegółach graficznych wcale nam tak nie zależy. Doskonały przykład to chociażby sukces konsoli Nintendo Switch. Niewielka mobilna konsola japońskiego koncernu oferuje przecież wyraźnie słabszą grafikę niż PlayStation 4 czy Xbox One, a mimo to jest niezwykle popularna. Oczywiście dużo robi tutaj siła samej marki Nintendo, ale warto też zauważyć, że gracze nie zawsze oczekują wyłącznie spektakularnej grafiki. Często bardziej liczy się pomysł na rozgrywkę. Bo czy kiedykolwiek ktoś nazwał Minecrafta ładnym?
Stąd obecność na rynku laptopów gamingowych klasy określanej przez producentów jako “entry level gaming”, co bywa błędnie tłumaczone jako “laptopy dla początkujących graczy”. To dość krzywdzące określenie, głównie dlatego, że właśnie wielu doświadczonych, można by rzec, wyrobionych graczy, chętnie sięga po ten sprzęt. Wynika to ze świadomości, że kupno bardzo kosztownej maszyny może nie mieć sensu, kiedy gramy wyłącznie w mniej wymagające tytułu, nie podskakujemy z radości na wieść o nowym Assassin’s Creedzie czy Battlefieldzie. Najczęściej wyposażone w stosunkowo mocne podzespoły, jednakże ustępujące wydajnością konstrukcjom topowym, komputery tej klasy zdobyły sobie w Polsce niemałą popularność. Nie ma co udawać: dzieje się tak również dlatego, że portfel przeciętnego polskiego gracza jest znacznie szczuplejszy niż jego zachodnioeuropejskiego lub amerykańskiego kolegi. Tyle tylko, że to nie jedyna przyczyna.
Wspomnianych już laptopów ASUS TUF Gaming FX705DY użyliśmy na tegorocznym Pyrkonie, na naszym redakcyjnym stoisku. Gracze mogli zrelaksować się przy kilku tytułach, w tym nowym i dynamicznym Apex Legends. Najczęściej jednak wybierali grę Superhot, nienową już (2016), polską produkcję o stosunkowo prostej grafice. Dlaczego? Ze względu na niezwyczajny model rozgrywki. Prosta grafika i dobry pomysł okazały się receptą na sukces wielu tytułów z ostatnich kilku lat: Overwatch, Fortnite, PUGB czy genialnej w mojej ocenie They are Billions. O wpędzającym graczy we wściekłość Darkest Dungeon nawet nie wspominając.
Jednocześnie, chociaż tytuły te nie należą do wymagających, układy zintegrowane radzą sobie z nimi dość przeciętnie, by nie powiedzieć: słabo. Owszem, da się grać, ale balansując na granicy płynności. Dlatego “zwykłe” laptopy odpadają nawet przy takich grach. A na konstrukcje gamingową na szczęście nie trzeba wydawać już majątku.
Jeszcze niedawno klasa 17-calowych tanich laptopów gamingowych zaczynała się od około 4000 zł. Najczęściej były wyposażone w dość powolne nośniki danych, tanie matryce typu TN o dość niskiej częstotliwości odświeżania, a systemy chłodzenia pozostawiały wiele do życzenia. Dzisiaj za maszyna wyposażona w szybkie nośniki danych, całkiem nowoczesne matryce LCD typu IPS oraz komponenty pozwalające na rozgrywkę nawet w nowe tytuły, choć oczywiście z pewnymi kompromisami w kwestii grafiki, należy wysupłać niższą kwotę. Wspomniany wyżej ASUS TUF Gaming FX705DY ma wszystkie te udogodnienia, a poza tym znalazły się w nim także inne cechy gamingowego laptopa – wygodna, podświetlana klawiatura, skuteczne chłodzenie oraz przyzwoitej jakości głośniki. O samym laptopie dowiecie się oczywiście więcej z jego recenzji, jednakże tu zaznaczę tylko kilka elementów.
W cenie poniżej 4000 zł oferuje on nie tylko czterordzeniowy, ośmiowątkowy procesor AMD Ryzen 5 3550H, głównego rywala popularnych układów Intel Core i5-8300H, ale też 16 GB pamięci RAM oraz nośnik SSD PCIe. Do tego w cenie znajduje się system operacyjny Windows 10. Grafika? Radeon RX 560X może nie należy do rekordzistów w wydajności, ale w mniej wymagających grach sprawdził się naprawdę dobrze. Dla bardziej wymagających ASUS ma w ofercie nieco droższe, bliźniacze modele TUF Gaming FX705DT oraz TUF Gaming FX705DU, dysponujące odpowiednio, kartami graficznymi GeForce GTX 1650 i GTX 1660 Ti.
Podsumowując, nie każdy potrzebuje RTX’a 2080, rozdzielczości 4K i ustawień ultra. Tak samo nie wszyscy musimy zaopatrywać się w drogie maszyny, by zagrać choćby partyjkę w Overwatcha. Wystarczy nam sprzęt o równowartości jednej wypłaty. Tak, tej polskiej, nie norweskiej czy niemieckiej. Za około 4000 zł można mieć wydajnego laptopa wraz z systemem. Jeśli zaś nie potrzebujemy tak dużego ekranu, to mniejszy kuzyn modelu TUF Gaming FX705DY, 15-calowy ASUS TUF Gaming FX505DY rozpoczyna swoją listę cen od 2999 zł. | CHIP