Zawartość pudełka i wzornictwo
W Polsce Versa Lite dostępna jest w czterech kolorach: białym, fioletowym, turkusowym oraz liliowym. Ten ostatni miałam właśnie okazję testować przez ostatnie tygodnie. Kwadratowa, zaoblona tarcza budzi skojarzenia z Apple Watchem. Ekran o wielkości 1,34″ jest wystarczająco duży, by wyświetlać czytelnie wszystkie informacje, a zarazem na nadgarstku nie jest zbyt przytłaczający. Szeroki pasek wykonany jest z miękkiego, przyjemnego w dotyku silikonu, który dobrze przylega do skóry i jej nie podrażnia.
Na lewym boku znajduje się jedyny fizyczny przycisk, który służy do cofania ekranu i wywoływania ekranu głównego. Mamy tu zatem o dwa przyciski mniej niż w edycji standardowej. Pod spodem z kolei ukryto pulsometr i piny do ładowania. Całość może nie wygląda elegancko i raczej nie współgra z garniturem czy koszulą, ale też i nie straszy tandetą. Jeżeli komuś wadzi silikon, zawsze może zakupić dodatkowe paski ze skóry czy materiału. Ja na pewno nie wstydziłam się z nim chodzić i choć bardziej podobał mi się Fitbit Charge 3, to tutaj czułam również, że mam do czynienia z solidnymi materiałami i wysoką jakością wykonania.
W pudełku poza samym zegarkiem znajdziemy dwa paski o różnych długościach, dzięki którym lepiej dopasujemy urządzenie do swojego nadgarstka, oraz moduł do ładowania zakończony USB. Nie ma tutaj zasilacza, dlatego do ładowania musimy wykorzystać dowolny zasilacz np. od własnego smartfonu.
Ergonomia i interfejs
Fitbit Versa Lite mimo pozornie dużych gabarytów jest bardzo lekki. Waży niewiele więcej od Mi Banda 3, którego używam na co dzień, a jednak jest od niego znacznie czytelniejszy dzięki większemu ekranowi. Kolorowy wyświetlacz LCD dobrze radzi w słońcu przy maksymalnym rozjaśnieniu. Jeżeli nie chcemy ręcznie dopasowywać stopnia jasności ekranu, możemy zdać się na wbudowany czujnik światła, który dopasuje nam jasność automatycznie.
Gorzej działa mechanizm automatycznej aktywacji ekranu. Jeżeli nie lubicie mieć mocno przypiętego zegarka (ja nie lubię) i nie wykonujecie zdecydowanych i zamaszystych ruchów, nastawcie się na to, że będziecie musieli używać przycisku do wywoływania danych. Jest to o tyle denerwujące, że czasem chcemy po prostu zerknąć na godzinę i delikatnie obracamy nadgarstek, a smartwatch nie reaguje. Podczas ćwiczeń można aktywować funkcję Always-On, która powinna działać tak, by ekran był ciągle rozjaśniony, ale z jakiegoś powodu na moim modelu wyświetlacz wygaszał się tak samo, jak bez włączenia tej funkcji.
Kolejna sprawa to kwestia obsługi interfejsu. O ile w ciągu dnia, gdy pracujemy czy odpoczywamy responsywność dotykowego ekranu jest jak najbardziej w porządku i w oczy razić mogą jedynie przycinające się niekiedy animacje przejścia, tak w trakcie ćwiczeń, gdy jesteśmy zlani potem, na basenie, czy podczas treningu w deszczu lub zimą w rękawiczkach będziemy mieć problem. Wyświetlacz zdąży nas zirytować zanim poprawnie odczyta nasze intencje. Uważam, że usunięcie dwóch przycisków fizycznych pomagających w obsłudze urządzenia było błędem.
Z zegarkiem możemy pływać do głębokości 50 metrów, aczkolwiek nie widzę w tym większego sensu, ponieważ Versa Lite nie zarejestruje nam chociażby liczby przebytych okrążeń, a jedynie spalone kalorie. Smartwatch obsługuje wibracje, które są na tyle delikatne, by nie przeszkadzać nam w pracy i na tyle mocne, by obudzić nas z drzemki.
Interfejs jest bardzo intuicyjny. Pomijając ekran główny, który możemy sobie zmieniać wedle gustu i który według danego motywu wyświetla różne informacje, obsługa urządzenia wygląda następująco. Przesuwając palec od dołu do góry znajdziemy szczegółową listę wszystkich aktywności, a od góry do dołu – notyfikacje. Po menu aplikacji przesuwamy się zaś z prawej strony na lewą. Przycisk fizyczny to cofnięcie o jeden ekran do tyłu.
Versa Lite obsługuje także szybkie odpowiedzi na notyfikacje. Możemy zapisać domyślnie do pięciu wiadomości (np. “tak”, “nie”, “nie mogę teraz rozmawiać”) i wykorzystywać je np. jako odpowiedź na Messengerze, Slacku czy innym komunikatorze. Da się w ten sposób również archiwizować maile. To, czego osobiście mi zabrakło to identyfikacji numeru zapisanego w kontaktach. Versa Lite pokazuje nam tylko informację o przychodzącym połączeniu (bez numeru), ale co ciekawe, jeżeli przegapimy połączenie, to w notyfikacji wyświetli się już pełna nazwa kontaktu.
Bateria
Versa Lite jest w stanie przepracować 4 dni na jednym ładowaniu, pod warunkiem, że nie będą to dni bardzo aktywne, zarówno pod kątem otrzymywanych powiadomień, jak i ruchu. W trakcie majówki, gdzie dość sporo chodziłam i smartwatch rejestrował więcej pomiarów, a ja częściej sięgałam po odczyt powiadomień nie wyciągając smartfonu z plecaka, Versa Lite wytrzymywała 3 dni.
Najbardziej drastyczną różnicę w czasie pracy odnotowałam kiedy… zmieniłam motyw graficzny ze statycznego na animowany. Wtedy smartwatch przepracował mi jedynie 1,5 dnia. Jeżeli zdarza się Wam odpinać zegarek i zakładać go jedynie, gdy wychodzicie z domu, to fajną sprawą jest przypominanie o wyczerpującej się baterii. Fitbit przypomina zarówno w aplikacji na smartfonie, jak i w wiadomości mailowej, że czas podładować urządzenie. Przydatny detal. Sam proces ładowania jest dość szybki. Do pełna zegarek ładuje się w maksymalnie 2 godziny.
[offers keywords=”Fitbit Versa Lite”]
Na następnej stronie – m.in. o liczeniu kalorii i kroków.
Funkcje sportowe
Chociaż Versa Lite promowana jest jako smartwatch, a nie opaska fitness, to nie brakuje w niej opcji pomagających utrzymać zdrowy tryb życia. Standardowo dla takich urządzeń znajdziemy tutaj licznik kroków, przebytego dystansu, spalonych kalorii i minut spędzonych na aktywności. Ponieważ urządzenie nie ma wbudowanego wysokościomierza nie zarejestruje nam konkretnej liczby schodów, choć wchodzenie po schodach jest jednym z trybów aktywności. Zegarkowi brakuje także GPS-a. To oznacza, że jeżeli zależy Wam na dokładnym pomiarze przebytych kilometrów i zapisywaniu mapek tras, nie obejdziecie się bez targania ze sobą smartfonu i wykorzystywaniu jego modułu.
Nie brakuje na szczęście pulsometru, który przyda się osobom poważniej podchodzącym do ćwiczeń. Pomiar tętna możemy ustawić na odczyt ciągły i nie wpływa to zauważalnie na stan baterii. Jeżeli chodzi o braki w funkach sportowych, smartwatch został też pozbawiony integracji z Fitbit Coach – aplikacji pomagającej w różnego rodzaju treningach, posiadającej też dostęp do stacji radiowych. Nie jest to jakiś duży mankament, zwłaszcza, że normalnie i tak jest to usługa premium, za którą należy opłacać abonament.
Versa Lite można także powiązać z aplikacjami fitness – Endomondo, Stravą, MyFitnessPal. Choć tutaj bez konieczności integracji kont za pośrednictwem webowej apki się nie obejdzie. Najbardziej męczyłam się z powiązaniem Stravy. Bez wyszukania na forum specjalnego linku, z poziomu smartfonu nijak nie mogłam wskazać, by dane z Versy Lite, były przekazywane do wspomnianego oprogramowania. Warto za to pochwalić Fitbit, że wszystkie zgromadzone dane można bez trudu wyeksportować do postaci CSV lub pliku Excela.
Smartwatch rozpoznaje automatycznie rodzaj aktywności, ale z dokładnością jest już różnie. Czasami nie zaliczy w ogóle spaceru, czasem jazdę samochodem potraktuje jako bieg. Na szczęście nie jest to jakoś uciążliwe, bo wadliwy pomiar można usunąć z dziennika aplikacji. Z kolei jeżeli planujemy rozpocząć jakieś ćwiczenie, z pozycji zegarka możemy wybrać do 7 skrótów z ponad 15 różnych aktywności (bieganie, rower, wspinaczka górska, golf, tenis, joga, trening obwodowy itp.). Do pomiarów manualnych nie można się przyczepić.
Aplikacja
Pierwsze parowanie ze smartfonem przebiegło bez najmniejszego problemu. Jeżeli ktoś nie ma jeszcze konta Fitbit, to w pierwszej kolejności będzie się musiał zarejestrować. Aplikacja niestety nie wspiera języka polskiego. Przez niecały miesiąc testów oprogramowanie, jak i sam smartwatch pracowały stabilnie. Dopiero pod koniec testów, nagle aplikacja nie była w stanie zsynchronizować danych ze smartwatcha. Usunęłam zatem Versa Lite z aplikacji i próbowałam powiązać ją ponownie, ale nadal oprogramowanie nie widziało urządzenia. Pomógł najbardziej drastyczny krok, czyli całkowite usunięcie aplikacji ze smartfonu i zainstalowanie jej ponownie.
Podstawowy ekran Fitbita przedstawia nam zebrane w ciągu dnia pomiary dotyczące aktywności – kilometrów, kalorii, minut spędzonych w ruchu, kroków, tętna, snu, cyklu miesiączkowego, wypitej wody i zjedzonego jedzenia. Te trzy ostatnie uzupełniamy samemu. Już przy okazji testów Fitbit Charge 3 miałam zarzuty do kwestii prezentacji danych. Na ekranie głównym nie ma możliwości wyświetlenia przedziału czasowego. Jeżeli chcemy sprawdzić ile kroków przeszliśmy tygodniowo, czy też w ciągu miesiąca, musimy kliknąć ikonkę kroków i dopiero tam wybrać interesujący nas okres. Wszystkich danych kompleksowo na jednym ekranie nie znajdziemy.
W aplikacji znajdziemy także funkcje społecznościowe w rodzaju wyzwań motywujących do treningu, zapraszania znajomych, dzielenia się swoimi osiągnięciami w wyselekcjonowanych grupach etc. Oprogramowanie pozwala także zarządzać smartwatchem. Poza standardowymi ustawieniami dotyczącymi notyfikacji, celi dziennych czy przypomnień o ruchu znajdziemy tu dwie dość istotne rzeczy.
Pierwsza to tarcze zegarka. W bibliotece znajdziemy ich całe mnóstwo. Podzielono je na kilka kategorii – te, które poleca Fitbit, takie, które mają “analogowy” wygląd, tarcze animowane, czy też takie, które na jednym ekranie zawierają mnóstwo informacji. Część z nich jest płatna dodatkowo np. za inny wariant kolorystyczny, ale nawet jeżeli zostaniemy przy darmowych to będziemy mieli i tak z czego wybierać. Tu przypominam, że jeżeli zależy Wam na dłużej pracy baterii, to nie warto rzucać się na te najbardziej kolorowe i animowane.
Druga to aplikacje. Versa Lite nie działa na Androidzie Wear, ale na własnym systemie operacyjnym. To zaś oznacza, że wybór aplikacji zewnętrznych producentów jest zdecydowanie skromniejszy niż w przypadku OS-a Google’a. Szczerze mówiąc, ja nie znalazłam tu dla siebie niczego przydatnego, poza zdalnym odtwarzaczem Spotify. Są tutaj gry takie jak Pong, czy Flappy Bird, jest The New York Times, Uber czy Philips Hue. Moim zdaniem dalej wygodniej obsługuje się takie rzeczy prosto ze smartfonu, a nie niewielkiego ekraniku.
Wrażenia z użytkowania
Versa Lite to smartwatch, który wygodnie się nosi i obsługuje. Jest lekki, zatem nie męczy nadgarstka. Silikonowe paski czyści się o wiele łatwiej niż skórzane, czy materiałowe. Ekran jest czytelny i responsywny. Wiele rodzajów tarcz pozwala spersonalizować wygląd smartwatcha do swoich preferencji. Nie jestem sportowcem, więc nie brakowało mi specjalnie GPS-u czy wysokościomierza. Najbardziej zależało mi na pulsometrze i obsłudze notyfikacji – pod tym względem Fitbit spełnił moje oczekiwania. Możliwość odczytywania powiadomień ze wszystkich możliwych aplikacji zainstalowanych na smartfonie bardzo ułatwia pracę, bo nie trzeba ciągle sięgać po dodatkowe urządzenie. Gdyby jeszcze Versa Lite pokazywała numer lub kontakt osoby dzwoniącej, nie miałabym się pod tym względem do niczego przyczepić.
Monitoring snu także dostarczał mi kompleksowych informacji, chociaż bardziej przydatne w kontekście zdrowego wypoczynku okazały się przypomnienia o tym, by położyć się spać o danej godzinie, bo z tym mam ciągle problem. Wciąż brakuje mi w aplikacji funkcji budzenia w najbardziej optymalnej fazie snu. To jednak można sobie zrekompensować używając np. google’owej aplikacji Sleep, do której bez problemu można podpiąć większość smartwatchy, w tym i opisywanego Fitbita.
Szkoda natomiast, że Versa Lite nie ma wbudowanego odtwarzacza muzyki i pamięci zdolnej pomieścić ulubione kawałki albo chociaż pełnej integracji z usługami muzycznymi pokroju Spotify czy Deezera. To opcja, która przydałaby się na siłowni czy treningach, gdzie noszenie ze sobą smartfonu jest po prostu uciążliwe.
Wracając do początku artykułu, nie da się ukryć, że cena urządzenia w stosunku do jego możliwości jest wygórowana. Za jedyne 100 zł więcej możemy nabyć bardzo dobrego Huawei Watcha, który nie tylko wygląda znacznie lepiej, ale też ma wbudowany GPS, wydajniejszą baterię i NFC, któremu Fitbitowi brakuje. Osobiście nie zdecydowałabym się wydać 699 zł na smartwatch, który poza czytelniejszym ekranem i szybkimi odpowiedziami na notyfikacje w żadnym innym aspekcie, nie przebija taniej opaski fitness pokroju Mi Banda 3. | CHIP
[offers keywords=”Fitbit Versa Lite”]
⇒ Tutaj znajdziecie ranking zegarków i opasek sportowych.