Z początku była nadzieja na to, że haker działał z dobrych pobudek, próbując pokazać braki w zabezpieczeniach serwerów bułgarskich instytucji. Zwłaszcza, że wcześniej Bojkow wielokrotnie wypowiadał się publiczni na ten temat. Jednak tę możliwość przekreślił adwokat podejrzanego, który jako linię obrony wybrał zaprzeczenie udziału Bojkowa we włamaniu. Wszystko wskazuje zatem na to, że podejrzany chciał zarobić na informacjach. Na czarnym rynku tak szczegółowe dane mogą być warte nawet 750 milionów złotych.
Słabe zabezpieczenia administracji publicznej przy jednoczesnym gromadzeniu ogromnej ilości danych o obywatelach, są dużym problemem. Jak widać na tym przykładzie, niewiele potrzeba, aby poufne informacje znalazły się w niepowołanych rękach. Podobny wyciek miał miejsce w 2017 w Stanach Zjednoczonych, o czym informowaliśmy w CHIP-ie. W chmurze Amazonu zostały udostępnione dane 250 milionów amerykańskich wyborców, a każdy kto uzyskał dostęp mógł sprawdzić gdzie mieszkają i co kupują Amerykanie. | CHIP