Przy okazji ów ekran, o przekątnej 15,6 cala, według producenta ma 100-procentowe pokrycie palety barw sRGB. Co więcej, ma obsługiwać też tryb HDR (chociaż producent nie podaje w jakiej wersji). Smukła obudowa ma zaledwie 6 mm grubości. Waga? Też raczej musza, bo raptem 1,52 kg. Do tego podświetlana klawiatura z blokiem numerycznym i bateria o pojemności 36,5 Wh, która powinna pozwolić nawet na 9-godzinne działanie komputera. A to wszystko przypomnijmy za niecałych 1700 zł. Choć to cena w promocji (ofertę znajdziecie tutaj). Cena regularna jest trochę wyższa.
Chuwi i jego podzespoły, czyli na jaką wydajność można liczyć?
Gdzie tkwi haczyk? Zazwyczaj w środku, w tym przypadku dosłownie w środku. W tym modelu producent zdecydował się bowiem sięgnąć po platformę Apollo Lake, a więc układ Intel Atom X7-E3950. Ten 4-rdzeniowy CPU, wykonany w 14 nm, ma jedynie 2 MB pamięci cache L2 (nie ma w ogóle cache L3) i jest taktowany 1,6 GHz (2,0 GHz Turbo). Układ ten do wydajnych, mówiąc delikatnie, nie należy. Jednocześnie oferuje znacznie więcej, niż to, do czego przyzwyczaiły nas dawne Atomy. Wbudowany układ graficzny Intel HD Graphics 505 w teorii powinien poradzić sobie z wysoką rozdzielczością ekranu.
Szkoda, że 8 GB wlutowanej pamięci LPDDR3 nie daje możliwości rozbudowy. To niejako konsekwencja zastosowania tego konkretnego CPU, którego kontroler pamięci RAM nie obsłuży więcej niż 8 GB właśnie. Wewnątrz znajdziemy też 256-gigabajtowy nośnik SSD M.2. Co ciekawe, producent przewidział też miejsce na kolejny nośnik w formacie M.2.
Całość prezentuje się więc całkiem, całkiem…. Dla kogoś, kto korzysta z komputera do przeglądania sieci (fakt, na niezbyt wielu kartach), oglądania filmów i pracy z dokumentami tekstowymi smukły netbookowy Chuwi będzie dobrym wyborem. A powiedzmy sobie szczerze, choć taka aktywność wydaje się ograniczona, to i tak dotyczy większości użytkowników na świecie. | CHIP