W innych miastach Uber testuje niższe pakiety, złożone z tańszych przejazdów samochodem oraz bezpłatnej dostawy w Uber Eats przy odpowiedniej kwocie zamówienia. To wciąż eksperyment, ale jeżeli zostanie wprowadzony na stałe, może okazać się hitem. Nawet jeżeli jeździmy Uberem tylko okazjonalnie i sama zniżka na przejazdy niewiele nam da, to darmowa dostawa jedzenia i przejazdy rowerami elektrycznymi pozwoliłyby sporo zaoszczędzić. Dla przykładu za samą dostawę w Uber EATS płacę w Poznaniu jednorazowo od 8 do 10 zł. Uber JUMP nie działa jeszcze w Polsce, ale w Berlinie płaci się 1 euro (ok. 4,25 zł) za wypożyczenie roweru i 0,10 euro (ok. 0,42 zł) za minutę jazdy. Jeżeli dojazd do pracy zajmowałby nam rowerem 30 minut, to w obie strony zapłacilibyśmy średnio ok. 30 zł. Wystarczyłyby zatem trzy takie trasy w miesiącu i zaledwie jedna dostawa posiłku, by Uber na abonament miał sens.
Polacy bardzo lubią usługi subskrypcyjne i bez wątpienia w naszym kraju znaleźliby się chętni na pakiet amerykańskiej firmy. Niestety wciąż nie wiemy, kiedy i czy w ogóle Uber rozszerzy swoją ofertę abonamentu na inne państwa. – Firma na bieżąco będzie informowała o wszelkich planach dotyczących nowych rynków – taką odpowiedź uzyskaliśmy z biura prasowego Ubera.
Połowa polskich internautów korzysta z subskrypcyjnych usług
Co ciekawe, na podobny pomysł wpadł wcześniej Lyft. Ponieważ nie ma on jednak tak obszernego zaplecza usług, w jego przypadku Amerykanie płacą 299 USD co miesiąc za 30 przejazdów o wartości do 15 dolarów. W ten sposób oszczędzają ok. 150 dolarów, przy założeniu, że faktycznie będą podróżować te 30 razy. | CHIP