Do zrealizowania pomysłu potrzebne będzie umieszczenie specjalnej stacji kosmicznej na orbicie okołoziemskiej. W tej kwestii badacze rozważają dwa warianty. W pierwszym – stacja miałaby znaleźć się na orbicie geostacjonarnej. Jednak Jeremy Turner przekonuje – i to druga opcja – że powinna być wyżej, w połowie drogi między orbitą geostacjonarną i tzw. cmentarną. Geostacjonarna przebiega na wysokości niemal 36 tys. km nad równikiem. 300 km ponad nią jest orbita cmentarna, na którą powinny trafiać wszystkie statki kosmiczne, które nie spłonęły w atmosferze, a od końca ich misji minęło ćwierćwiecze. Umiejscowienie stacji w tym rejonie sprawiłoby, że miałaby ona łatwy dostęp, zarówno do aktywnych satelitów, jak i kosmicznych śmieci. Drony mogłyby przejmować satelity i umieszczać je w centrum recyklingu i napraw. Turner uważa, że w tym celu można wykorzystać niewielkie, bezzałogowe statki, podobne do zaprojektowanych przez firmę Effective Space. Latające urządzenia działałyby przez 15 lat.
Ale recykling kosmicznych odpadów to jedynie część projektu Gateway Earth. Pomysłodawcy chcą, aby stacja pełniła też rolę kosmicznego hotelu. Będą na niej dokować zarówno bezzałogowe, jak i załogowe międzyplanetarne statki. Turyści z hotelu zobaczą półkulę Ziemi. Jednak w tej chwili projekt jest jeszcze w fazie początkowej, twórcy uzależniają jego rozwój od zdobycia finansowania i połączenia działań wielu firm, zarówno mniejszych, np. Made In Space, która testuje technologię 3D w przestrzeni kosmicznej, jak i większych, m.in. SpaceX i Blue Origin.
Na początku ubiegłego roku chińscy naukowcy przedstawili swój plan na pozbycie się kosmicznych śmieci. Miałby się nimi zająć laser umieszczony na orbicie okołoziemskiej. Problem dostrzegli też polscy badacze, którzy zaprojektowali satelitę PW-Sat2. Jego zadaniem było przetestowanie deorbitacji z wykorzystaniem żagla. Żagiel rozłożył się poprawnie, więc jest szansa, że przyszłe obiekty wysyłane na orbitę będą potrafiły z niej powrócić i tym samym nie zanieczyszczać kosmosu. | CHIP