Prawnicy kobiety poprosili, by serwis przekazał historię przeglądania jej domniemanego stręczyciela. Twierdzą, że w ten sposób udowodnią, że sutener trudnił się handlem ludźmi. Ponieważ jednak do tej pory nie uzyskali niezbędnych informacji od Facebooka, uważają, że nowa usługa mogłaby zniszczyć dowody, które są niezbędne w procesie. Prawniczka kobiety, Annie McAdams twierdzi, że prawdziwym powodem udostępnienia nowej funkcji w serwisie jest próba ukrycia dowodów na bierność portalu.
Tymczasem Facebook przypomina, że jest w stałej współpracy z organizacjami zwalczającymi handel ludźmi, a także z ekspertami zajmującymi się ochroną dzieci w internecie. Firma prosi użytkowników o zgłaszanie wszystkich treści, które mogą mieć jakikolwiek związek ze współczesnym niewolnictwem. W oświadczeniu portalu, jego rzecznik Rochelle Nadhiri przekazała też, że sądowy nakaz jest całkowicie bezpodstawny i narusza prywatność użytkowników serwisu.