FTC w dokumencie przedstawia kilka zarzutów. Pierwsze dotyczą działalności serwisu jeszcze w 2018 roku. Według Komisji, użytkownicy Match.com byli wprowadzani w błąd. Otrzymywali maile od serwisu przekonujące, że czekają na nich powiadomienia od zauroczonych nimi osób. Niestety, te ostatnie najprawdopodobniej nie istniały i były to konta stworzone przez oszustów. Byli posiadacze subskrypcji także dostawali nieprawdziwe wiadomości. Po powiadomieniu o czekającej wiadomości, wielu użytkownikom wystarczyły 24 godziny, żeby wykupić pełen dostęp do aplikacji. Federalna Komisja Handlu wskazuje, że problem dotyczy prawie pół miliona osób. Powołuje się przy tym na analizy pochodzące z Match Group. Za to płacący za aplikację pozostawali wolni od wątpliwych powiadomień – Match o nich zadbał i uniemożliwił wysyłanie im wiadomości przez podejrzane konta. W pozwie FTC zauważa też, że jeszcze w 2019 roku opłacający subskrypcję mieli otrzymać bezpłatne przedłużenie jej, jeśli nie znajdą drugiej połówki. Jednak Match.com nie wskazał jasno warunków, które trzeba było spełnić. W efekcie, wiele osób po prostu zapłaciło za kolejne pół roku korzystania z serwisu.
Lista oskarżeń wobec platformy randkowej na tym się nie kończy. FTC zwraca uwagę, że anulowanie raz wykupionej subskrypcji było uciążliwe dla użytkownika. Bo choć on sam już był przekonany o tym, że więcej nie zapłaci, rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Sami pracownicy serwisu twierdzili, że zrezygnowanie z płacenia było trudne i wprowadzające w błąd. Co więcej, użytkownicy, którzy kwestionowali dokonane przez nich płatności, tracili dostęp do usług premium.