W liście można przeczytać m.in:
Na początek chcę napisać, że podjąłem próbę kontaktu z sieciami partnerskimi, o których będę pisał. Na żadną z wiadomości nie otrzymałem odpowiedzi. Kim jestem? Powiedzmy, że przeszukuję internet trochę jak Google, ale otrzymuję ciekawsze wyniki. Nazwijcie mnie penetratorem.
Oczywiście, pojawia się też wątek, powiedzmy, “niesprawiedliwości społecznej”:
Czarę goryczy przelał ostatni film Sylwestra Wardęgi. Zrozumiałem, że we wszystkim chodzi o pieniądze, a sieć partnerska to nie są fajni kolesie, którzy chcą rozwoju dzieciaków, a bardziej traktują swoich pupilków jak bankomaty, czy też banery reklamowe samemu ściągając prowizję.
Najwyraźniej oburzony tym faktem autor listu postanowił sam zażądać pieniędzy.
Okazuje się, że sprawa nie jest nowa. Wprawdzie strona pojawiła się w poniedziałek, ale do wycieku z agencji GetHero doszło w lutym tego roku. Firma wydała wówczas oświadczenie: zakres włamania objął około 400 dokumentów z ostatnich trzech lat. Dotyczyły one partnerów biznesowych, firm obsługiwanych przez agencję oraz twórców internetowych, z którymi współpracuje GetHero. GetHero, zgodnie z zasadą, że nie negocjuje się z szantażystami, zgłosiło sprawę do Wydziału do Walki z Cyberprzestępczością Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, a także do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
– Jest nam niezmiernie przykro, że musimy ponownie odnieść się do sytuacji, w której padliśmy ofiarą kradzieży i szantażu. Tym niemniej chcemy podkreślić, że kiedy dowiedzieliśmy się o sytuacji, założyliśmy najgorszy możliwy scenariusz i wykonaliśmy wszelkie niezbędne kroki wymagane przez prawo, jak i przez poczucie lojalności wobec osób, które potencjalnie mogły zostać w niej poszkodowane – skomentował dla portalu Wirtualnemedia.pl Paweł Kowalczyk, wiceprezes zarządu GetHero.
Ile więc zarabiają?
Dokumenty publikowane były w popularnym serwisie Wykop.pl. Jednak “Penetrator”, jak sam się nazwał szantażysta, przyznał, że: Zdaję sobie sprawę ze wykop będzie usuwał moje znaleziska dlatego cala akcja będzie prowadzona z rożnych kont pod hasztagami: #Youtube #Gethero #Gamellon #Friz #Rezi #Multi #Tromba #Wersow. I rzeczywiście obecnie trudno dotrzeć do opublikowanych dokumentów, ale nie jest to niemożliwe. W dalszym ciągu niektóre z umów można znaleźć, np. w Wayback Machine. Jak wiadomo internet nie zapomina. | CHIP