Po prawie miesiącu od zdarzenia, linie produkcyjne w Szczecinie i Meksyku wracają do pełnej sprawności, o czym Demant informuje w oświadczeniu. Łączne szkody to 380 milionów złotych. Z czego większość wynika z konieczności wstrzymania produkcji. Cyberatak nastąpił w newralgicznym momencie, kiedy firma przygotowywała się do ekspansji na rynek amerykański. Połowa strat dotyczy sprzedaży detalicznej, w szczególności w Australii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Firma wydała też ponad 29 milionów złotych (50 milionów koron duńskich) na usunięcie zagrożenia i przywrócenie systemów do pełnej sprawności.
Demant spodziewał się zysku operacyjnego za 2019 rok w granicach ponad 1,5 miliarda złotych i ekspansji na kolejne rynki. Taki scenariusz jest mało realny biorąc pod uwagę straty spowodowane cyberatakiem. Są one na tyle duże, że wykupiona przez firmę polisa ubezpieczeniowa na około 58 milionów złotych (100 milionów koron duńskich) niewiele zmienia.
Oprogramowanie szyfrujące dane w ostatnich latach stało się dużym problemem. Przestępcy atakują zazwyczaj duże firmy, a także administrację publiczną. Ataki nasiliły się w 2017 roku, kiedy to wirus WannaCry unieruchomił pociągi i lotniska na całym świecie. W tym roku celem cyberataków z wykorzystaniem oprogramowania szyfrującego dane padły instytucje publiczne w Stanach Zjednoczonych. Jak widać na przykładzie firm William Demant i Norsk Hydro, atak na infrastrukturę sieciową może wywołać ogromne straty finansowe i sparaliżować produkcję na długie tygodnie. | CHIP
WARTO PRZECZYTAĆ:
Norweska firma straciła w cyberataku ponad 200 milionów złotych