Kolejne problemy wizerunkowe Blizzarda. Gracze usuwają konta
Do akcji protestacyjnej w ostatnim czasie przyłączyli się także inni zawodnicy, a także pracownicy Blizzarda, którzy zasłonili w akcie protestu słowa “Każdy głos się liczy” wyryte przed siedzibą firmy. Solidarność z Hongkończykiem wyraził też komentator turnieju Hearthstone Grandmasters. Brian Kibler poinformował w oświadczeniu, że nie zamierza firmować swoim wizerunkiem takiej polityki firmy. Z tego powodu Kibler zrezygnował ze współpracy z Blizzardem i nie będzie komentował turniejów “Hearthstone”.
My Statement on Blizzard and Blitzchung https://t.co/5rYXo3JwX6 pic.twitter.com/OgzXKEtVna
— Brian Kibler (@bmkibler) October 9, 2019
O ile już samo angielskie oświadczenie Blizzarda w tej sprawie jest bardzo stanowcze, to oliwy do ognia dolał komunikat, jaki pojawił się na oficjalnym koncie firmy w serwisie Weibo. Tym razem ani słowa nie usłyszeliśmy o różnorodności i inkluzywności gier komputerowych, co od samego początku Blizzard miał w wartościach jakie prezentował zarówno podczas swoich konferencji jak i w oficjalnych oświadczeniach. Zamiast tego amerykański producent podkreśla ochronę “godności narodowej”.
I o ile można się spierać, czy wydarzenia esportowe są odpowiednim miejscem na prezentowanie poglądów politycznych, to już komunikat do chińskich odbiorców w serwisie Weibo nie pozostawia złudzeń. Blizzard stanął po stronie chińskiego reżimu i nie może już grać kartą apolityczności, co jest prezentowane w oficjalnych oświadczeniach dla zachodnich odbiorców. Producent jednak znowu najwyraźniej nie docenił internetu i tego, że nawet zza “Wielkiego Firewalla” prędzej czy później informacje w końcu dotrą do graczy i komentatorów.
Wydaje się jednak, że w tym wypadku wartości zeszły na dalszy plan i o ile z wizerunkowego punktu widzenia sprawa nie została rozegrana najlepiej, to już wyniki pobrań mobilnej wersji “Call of Duty” nie pozostawiają złudzeń. Wszystko wskazuje na to, że bojkot konsumencki, choć efektowny, tak naprawdę niewiele zmieni. Podobnie jak w przypadku smartfonów i innych przedmiotów codziennego użytku, tak i w przypadku gier wygląda na to, że jesteśmy skazani na chińskie produkty, albo takie, na których Państwo Środka odcisnęło swoje piętno. | CHIP