Obecnie amerykańskie wojsko musi wymieniać baterie dronów i zdalnie sterowanych pojazdów i robotów naziemnych, które patrolują określone strefy. Zasilanie za pomocą lasera sprawi, że bezzałogowce będą mogły latać i jeździć teoretycznie w nieskończoność. W ten sposób zwiększy się również bezpieczeństwo osób obsługujących te urządzenia. 2-kilowatowy laser stworzony na zlecenie Marynarki Wojennej USA, jest w stanie zasilić urządzenie z odległości 325 metrów mocą 400 watów.
Sama technologia nie jest nowa, bo naukowcy pracowali nad nią już w latach 70. ubiegłego wieku. Do pomysłu wrócono do 10 lat temu. Przeprowadzano też testy z użyciem fal radiowych, jednak te wymagają dużych anten. Dlatego postawiono na fale znacznie krótsze, w paśmie podczerwieni. Okazało się, że mają dodatkową zaletę – dość łatwo jest stworzyć dla nich ogniwa fotowoltaiczne, które są znacznie bardziej efektywne niż te, które stosuje się w przypadku pozyskiwania energii w zakresie światła widzialnego.
Głównym celem majowej demonstracji było jednak pokazanie, że technologia bezprzewodowego przesyłania energii jest bezpieczna. Naukowcy skupią się teraz na zwiększeniu mocy i odległości, na jaką będzie można w przyszłości przesyłać energię elektryczną za pomocą laserów. Podczas prezentacji, przekaźnik umieszczony na wysokości 4 metrów. Po włączeniu zasilił oświetlenie i ekspres do kawy. W przyszłości, możliwe stanie się również ładowanie samolotów pasażerskich i to zarówno ze stacji naziemnych jak i z orbity. | CHIP
Noblista: odpady nuklearne da się niszczyć wiązkami laserowymi