To pierwszy przypadek użycia broni w stosunku do demonstrantów. Wcześniej policja strzelała w powietrze. Używała też armatek wodnych z barwnikiem.
We wtorek doszło do co najmniej pięciu starć policji z przeciwnikami nowych przepisów. Policja użyła gazu łzawiącego i armatki wodnej. Z kolei protestujący wzniecili szereg pożarów. Według informacji przekazanych przez szpital miejski do godziny 19:30 aż 31 osób trafiło do szpitali, w tym dwie w stanie krytycznym i jedna w stanie ciężkim. Niepokoje spowodowały niemal całkowite zamknięcie miejskiego metra.
Do pierwszych protestów doszło w czerwcu tego roku, gdy ogłoszony został projekt ustawy pozwalającej na ekstradycję osób podejrzanych o przestępstwa do Chińskiej Republiki Ludowej. Hong Kong miał korzystać z autonomii do 2047 r. Jednak władze Chin forsują politykę jednolitego ustroju, naruszając wg mieszkańców miasta ich autonomię i swobody obywatelskie. Projekt ustawy wzburzył mieszkańców autonomii.
18 czerwca szefowa administracji Carrie Lam zawiesiła procedowanie ustawy. Protestujący domagają się jednak całkowitej rezygnacji z projektu.
Dziennik China Daily opublikował wyjaśnienie rzecznika policji w Hong Kongu. Starszy inspektor Yu Hoi-Kwan powiedział, że do strzelaniny doszło, gdy tłum zaatakował małą grupę policjantów. A policjant użył broni w obronie własnej i swoich kolegów. Wyraził również wyrazy ubolewania. Rzecznik wezwał jednocześnie do zaprzestania protestów.
Ponieważ władze Chin stosują różne sposoby, by powstrzymać protesty oraz rozchodzenie się wiadomość o nich, mieszkańcy Hong Kongu imają się różnych sztuczek, by obejść ograniczenia. Protestujący zbierają się w miejscach publicznych, udając że zbierają Pokemony, niszczą monitoring miejski, bądź korzystają z funkcji AirDrop.