NASA, zgodnie z przepisami, kulturę pracy w SpaceX sprawdzi na swój koszt. A właściwie na koszt amerykańskich podatników, bo to oni zrzucą się na 5 mln dolarów dla SpaceX. I choć przy okazji taki sam przegląd zostanie przeprowadzony w Boeingu, to nie otrzymał on dodatkowych środków na ten cel. O tej rozbieżności mówił Peter Garretson, emerytowany pułkownik sił powietrznych USA. Stwierdził, że na miejscu Boeinga zapytałby, dlaczego jest karany za czyjeś działanie i to bez rekompensaty. Jednak zauważył też, że w tej sytuacji koncern lotniczy naraziłby się na niewygodne pytania o to, dlaczego jego projekty są dużo droższe od tego co oferuje SpaceX. Mowa tu o kwocie wyższej o 1,7 mld dolarów w porównaniu z tym, co na rozwój programu Commercial Crew otrzymało SpaceX.
Mimo zlecenia przeglądu szef NASA, Jim Brindestein, przyznał, że ma duże zaufanie do zespołu SpaceX. I to niezależnie od opóźnień w wywiązywaniu się z państwowych kontraktów. Niemniej uważa, że niezbędne jest sprawdzenie wszystkiego, co mogłoby negatywnie wpłynąć na bezpieczeństwo. Firma Muska w swoim oświadczeniu przekonuje, że nie ma dla niej nic ważniejszego od niezawodnego i bezpiecznego przewożenia amerykańskich astronautów do i z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. SpaceX podkreśla też, że jej wewnętrzne programy związane z narkotykami wykraczają daleko poza zobowiązania umowne wobec NASA. Boeing w swoim oświadczeniu, również twierdzi, że jako partner NASA, wyznaje te same wartości, co agencja.
Zarówno Boeing, jak i SpaceX konkurują ze sobą w programie Commercial Crew. Obie firmy przygotowują nową kapsułę kosmiczną. W SpaceX trwają prace nad Crew Dragon. Natomiast w Boeingu – nad statkiem Starliner. | CHIP
Uszczypliwa wymiana zdań pomiędzy Elonem Muskiem a szefem NASA