Jak przystało na prawnika pracującego dla jednej z najbogatszych korporacji świata, pan Andeera bardzo skutecznie unika podawania jakichkolwiek konkretów. Na pytanie: “Ilu techników-serwisantów Apple zatrudnia w Stanach Zjednoczonych?”, odpowiada: “Są dziesiątki tysięcy autoryzowanych przez nas techników-serwisantów pracujących w salonach Apple i salonach firm trzecich”. Odpowiadając na pytanie: “Ile zainwestowano w Apple Maps od czasu wprowadzenia usługi” przedstawiciel firmy mówi: “Zainwestowaliśmy w Apple Maps miliardy dolarów”. Mimo swojej ogólności, niektóre odpowiedzi okazują się bardzo interesujące. Jedna z nich dotyczy zarobków na serwisowaniu urządzeń.
Pytanie brzmiało: “Dla każdego roku po roku 2009 proszę określić całkowity dochód, jaki Apple osiąga z usług serwisowych”. Odpowiedź zaskakuje: “W każdym roku po roku 2009 koszt zapewnienia usług serwisowych przekraczał dochód osiągany z napraw.” Oznacza to, że… firma regularnie dokłada do prowadzonych przez siebie serwisów. Jest to o tyle niezwykłe, że ceny napraw przeprowadzanych przez autoryzowane serwisy firmy z jabłkiem w logo są nawet o rząd wielkości wyższe, niż analogiczne usługi świadczone przez niezależne firmy trzecie. Nawet przy uwzględnieniu znacznie wyższych kosztów utrzymania serwisu (wynajem nieruchomości w najlepszych miejscach w mieście, drogi wystrój itp.) oznaczałoby to pobieranie wysokich marży, co z kolei kłóci się z deklaracją o ponoszonych stratach.
Rozwiązaniem tej łamigłówki mogłoby być traktowanie przez Apple wydatków na wymuszone przez opinię publiczną oraz działania prawne akcje wymiany wadliwych urządzeń jako części kosztów działań serwisowych. | CHIP