Jednak dr Jyh-An Lee, profesor prawa na chińskim uniwersytecie w Hongkongu, cytowany przez South China Morning Post zaleca ostrożność: –Użytkownicy mogą myśleć, że omijają Wielką Zaporę ogniową, w rzeczywistości mają do czynienia z jej okrojoną wersją. Dr Lee przyznał, że przeglądarka uzyskała zgodę Pekinu na działanie. Według oficjalnych danych firma Zixun Tech, twórca przeglądarki otrzymała stosowne zezwolenie od Ministerstwa Przemysłu i Technologii Informacyjnych. Jednak wg dr Lee użytkownicy nie powinni sądzić, że jest to rodzaj VPN. Kuniao nie chroni danych osób z niej korzystających. Wiadomo, który z chińskich użytkowników sięga do zachodnich serwisów. Kuniao daje po prostu dostęp do tych serwisów, które zawierają prawomyślne treści. Potwierdzają to osoby, które skorzystały z aplikacji. Pytanie o ruch Falun Gong zadane Google przez przeglądarkę Kuniao zwraca wyniki odsyłające wyłącznie do oficjalnych serwisów państwowych. To samo pytanie zadane przez inną przeglądarkę i przez VPN zwraca znacznie szerzy zakres, łącznie z wpisem w Wikipedii dotyczącym prześladowań osób związanych z Falun Gong.
Pojawiły się nawet głosy, że Kuniao jest swego rodzaju pułapką zastawioną przez władze. Aby z niej skorzystać, należy się zarejestrować. Osoby rejestrujące się proszone są o podanie numeru telefonu. W regulaminie korzystania z serwisu pojawił się też zapis, że każda osoba która przegląda treści w Chinach zakazane musi się liczyć z zamknięciem konta, a jej dane i historia przeglądanych stron zostaną przekazane władzom.