W niemal wszystkich wypadkach dane przekazywali naukowcy chińskiego pochodzenia lub naturalizowani obywatele USA. Śledztwo nabrało tempa po tym, gdy NIH, poinformowany przez FBI o możliwości przekazywania wyników badań, rozesłał 18 tys. listów wzywających administratorów w instytucjach badawczych finansowanych przez Stany Zjednoczone do zachowania szczególnej czujności. Wówczas na jaw wyszło, że w 71 instytucjach doszło do przekazania Chinom wyników badań, za które płaci USA.
Według NIH w 24 przypadkach mogą zostać postawione zarzuty karne, o czym ostatecznie zdecyduje generalny inspektor Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej. Dr. Michael Lauer, przedstawiciel NIH poinformował, że proceder przekazywania danych dotyczył “każdej dyscypliny badań biomedycznych”. W tle pojawia się też fakt przekazywania Chinom tak wrażliwych informacji jak te dotyczące badań genetycznych, gdzie wykorzystywane są dane genetyczne mieszkańców USA.
Narodowy Instytut Zdrowia poinformował także, że niektórzy badacze uzyskali w Chinach patenty na prace finansowane przez rząd Stanów Zjednoczonych i będące własnością amerykańskich instytucji. Inni są podejrzewani o tworzenie w Chinach tzw. laboratoriów-cieni, które potajemnie wykorzystywały amerykańskie badania. Kilkanaście podejrzanych o szpiegostwo osób zrezygnowało z pracy lub zostało zwolnionych. W kilku przypadkach postawiono zarzuty przyjmowania korzyści finansowych od rządu chińskiego z naruszeniem obowiązujących zasad.
Śledztwo jest młynem na wodę tych osób, które twierdzą, że otwartość amerykańskiego systemu naukowego ułatwia szpiegostwo gospodarcze. Jednocześnie wzbudziło poważne obawy wśród pracowników naukowych, których niepokoi możliwość, że wszyscy naukowcy pochodzenia chińskiego staną się ofiarami szykan.