Jednak system trzeba przeszkolić na każdym pacjencie z osobna. Tylko to zapewni mu tak wysoką dokładność. W tym celu niezbędne jest monitorowanie EEG przynajmniej przez kilka godzin przed napadem, w trakcie i już po nim. Pacjenci nie muszą w tym celu oczekiwać w klinice – monitorowanie może być przeprowadzone w dowolnym miejscu. Wystarczy, że będą mieli na sobie elektrody EEG. Algorytm analizuje cechy aktywności mózgu pacjenta z różnych lokalizacji elektrod. Badacze wyodrębnili tylko te kanały aktywności elektrycznej, które miały największy związek z napadami epilepsji. W tej chwili Daoud i Bayoumi pracują nad stworzeniem urządzenia, które pacjenci mogliby mieć cały czas przy sobie.
Padaczka jest jednym z najczęściej występujących zaburzeń neurologicznych. Na świecie dotyczy 50 mln osób. W Polsce – nawet 400 tys. Nowa metoda naukowców z Uniwersytetu Luizjany jest w stanie pomóc 70 proc. chorym, bo właśnie tylu pacjentów jest w stanie zapobiegać napadom lekami. Odpowiednio szybkie zaalarmowanie o zbliżającym się napadzie na pewno poprawi komfort życia pacjentów. W przypadku epilepsji lekoodpornej, lekarze stosują implanty. Takie, jak ten, o którym ostatnio pisała Monika Mamakis w tekście o zwalczaniu uzależnienie od narkotyków. | CHIP