Wicepremier Tajwanu, Chen Chi-mai, poinformował, że poza Tajwanem, w ćwiczeniach biorą udział zespoły z 15 innych państw. Wszystkie będą drużynami atakującymi. Jedynie tajwański zespół będzie miał za zadanie bronić infrastruktury. Chen dodał, że ma nadzieję, że efektem ćwiczeń będzie zarówno poprawa w zakresie bezpieczeństwa cybernetycznego na Tajwanie, jak i większa współpraca pomiędzy państwami, które mogłyby w przyszłości stworzyć wspólną sieć zabezpieczeń przed cyberatakami.
Amerykański Instytut przekonuje, że ćwiczenia są związane z zagrożeniem ze strony Korei Północnej. Zresztą same symulacje dotyczą ataków ukierunkowanych na inżynierię społeczną i przestępstwa finansowe, których podejmują się hakerzy działający na zlecenie północnokoreańskich władz. Tymczasem Tajwańczycy informują, że najczęstsze cyberataki wymierzone w mieszkańców i urzędy wyspy, pochodzą z kontynentalnych Chin. Liczba ataków w przemyśle technologicznym wspieranych przez Państwo Środka w 2018 roku była siedmiokrotnie wyższa, niż w 2017 i cały czas rośnie. Każdego miesiąca w tym roku Tajwan musi chronić swoje systemy przed 60 milionami cyberataków. Władze wyspy twierdzą, że 60 proc. z nich pochodzi w Chin.
Chen Chi-mai przekazał, że wszystkie działania na wyspie odbywają się w oparciu o Cyber Storm – ćwiczenia Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA. Cyber Storm ma zwiększać gotowość na wypadek ataków cybernetycznych w sektorze prywatnym i publicznym. Stany Zjednoczone sprawdzają zabezpieczenia swoich systemów co 2 lata, od 2006 roku. Tajwan chciał wziąć udział w ostatniej edycji, która odbyła się wiosną ubiegłego roku, ale nie został zaproszony. | CHIP