Kia Stonic to auto, które zadebiutowało na targach motoryzacyjnych we Frankfurcie 20 czerwca 2017 roku, a pierwsze egzemplarze trafiły na rynek pod koniec 2017 roku. Stonic to najmniejszy SUV/Crossover w portfolio koreańskiej marki. Jest pozycjonowany niżej od modeli Niro, Sportage czy Sorrento. Co znaczy, że jest też po prostu tańszy. Kia Stonic to auto, które współdzieli platformę konstrukcyjną, a także w znacznej części wyposażenie wnętrza, z autem segmentu B koreańskiej marki, czyli Kia Rio czwartej generacji.
VW T-Cross jest pojazdem o jeszcze krótszym rynkowym stażu, bo oficjalnie zadebiutował na rynku w kwietniu 2019 roku. Auto to również jest crossoverem segmentu B (tak jak i Kia Stonic), w portfolio Volkswagena pozycjonowane jest niżej niż opisywany już przez nas Volkswagen T-Roc (którego notabene porównaliśmy z innym rynkowym szlagierem – Škodą Karoq). T-Cross to auto zbudowane na bazie modułowej platformy MQB, tej samej, z której korzysta bardzo wiele innych modeli tworzonych w markach Grupy Volkswagen (od VW Polo po Škodę Superb B8 czy Volkswagena Arteona). Jednak, gdyby szukać najbliższego “krewniaka” nowego T-Crossa, to byłby nim chyba nowy Volkswagen Polo będący dla T-Crossa tym czym Kia Rio dla Kii Stonic.
W każdym razie zdecydowaliśmy się na niejako porównanie tych dwóch aut głównie ze względu na podobne pozycjonowanie na rynku obu modeli. Jednak od razu zwracam uwagę, że – w przeciwieństwie do serwisów stricte motoryzacyjnych – nie będziemy tu porównywać np. wersji silnikowych czy pojemności bagażnika. Oczywiście dla porządku podam jak wyposażone były auta testowe, bo technologiczne rozwiązania też są osadzone w jakiejś konstrukcji i stanowią kontekst dla pojazdu jako całości, więc trudno opisywać je w oderwaniu od tej całości. Niemniej skupimy się na rozwiązaniach stricte technologicznych: sensoryce obu aut, multimediach, systemie operacyjnym zainstalowanym w obu pojazdach, łatwości jego obsługi i możliwościom jakie ma użytkownik obu modeli. Wybór i tak zawsze leży po stronie konsumenta, którego potrzeby nie muszą pokrywać się z moimi – jako testera opisywanych pojazdów. Na pierwszy ogień zapraszam do przyjrzenia się autu koreańskiej marki.
Kia Stonic – ogólne informacje o modelu
Kia Stonic sprzedawana jest z trzema wersjami silnikowa oraz trzema wersjami wyposażeniowe. Jeżeli chodzi o silniki, osoby zainteresowane modelem Kia Stonic mają do wyboru niewielki, jednolitrowy, turbodoładowany silnik benzynowy 1.0 T-GDI oferujący moc maksymalną 120 KM lub jego słabszy wariant o mocy 100 KM. Kolejny silnik benzynowy, tym razem o pojemności 1,2 litra zastępuje wcześniej oferowaną wolnossącą jednostkę o pojemności 1368 ccm (1.4 MPI). Silnik 1.2 MPi jest najsłabszy – jego moc maksymalna to 84 KM. Ostatnią jednostką napędową dostępną w opisywanym modelu jest silnik wysokoprężny 1.6 CRDi o pojemności 1582 ccm i mocy 115 KM, oczywiście z zainstalowanym modułem SCR, czyli selektywną redukcją katalityczną. Ten ostatni jest dostępny tylko z manualną sześciobiegową skrzynią biegów, podczas gdy w wersjach benzynowych możemy wybrać również 6-biegowy klasyczny automat (w 1.4 MPI) lub 7-biegową automatyczną skrzynię dwusprzęgłową (tylko w 1.0 T-GDI).
Natomiast, gdy mowa o wersjach wyposażeniowych, Kia oferuje model Stonic w trzech wariantach: M, L oraz XL. Skojarzenie z branżą odzieżową jest oczywiste, tyle że nie ma nic wspólnego z rozmiarami samego pojazdu – te są oczywiście takie same w każdej wersji. Po prostu XL to wersja “na wypasie”, a M to wciąż M, czyli średnio, co nie znaczy byle jak.
Kilka słów o cenach tego modelu zanim przejdziemy już do opisu naszej testówki. Zgodnie z najbardziej aktualnymi danymi, które otrzymaliśmy od KIA, model Kia Stonic można kupić za 59 990 zł. To kwota znacznie niższa od najtańszego T-Crossa, zatem już na wstępie Kia zyskuje przychylniejsze spojrzenie tych, którzy patrzą przede wszystkim na budżet. Za te pieniądze kupujący dostaje Kia Stonic z najsłabszym silnikiem 1.2 MPi z manualną, 5-biegową skrzynią biegów, w wersji wyposażeniowej M. Co mieści się w podstawowym wyposażeniu? Już w najtańszym wydaniu są to m.in. analogowe zegary z umieszczonym pomiędzy nimi 3,5-calowym wyświetlaczem monochromatycznym, za pośrednictwem którego mamy podgląd wskazań komputera pokładowego. W konsoli centralnej już w najtańszej wersji obecny jest 7-calowy, kolorowy wyświetlacz dotykowy z radiem MP3 z RDS, sześciogłośnikowy zestaw audio (4 głośniki średniotonowe + 2 tweetery), port USB, złącze AUX (możliwość podpięcia zewnętrznego źródła dźwięku), interfejs bluetooth (możliwość bezprzewodowego przesyłania muzyki np. ze smartfonu lub możliwość korzystania z systemu audio w pojeździe jak z zestawu głośnomówiącego), a także obsługę Android Auto i Apple CarPlay. Pod tym względem jest naprawdę nieźle, zważywszy, że cały czas mówimy o najtańszej wersji M. Oczywiście egzemplarz testowy, którym dysponowaliśmy to wersja “na wypasie”. Przyjrzyjmy mu się bliżej.
Kia Stonic – egzemplarz testowy, pierwsze wrażenie, sensoryka nadwozia
Auto, które testowaliśmy to Kia Stonic XL 1.0 T-GDI z manualną 6-biegową skrzynią. W takim wydaniu auto kosztuje od 77 990 zł. W porównaniu z wersją M dodatkowo pojawiają się m.in.: przednie światła LED do jazdy dziennej oraz światła przeciwmgielne ze statycznym doświetlaniem zakrętów (dostępne również w tańszej wersji L), tylne lampy LED (tylko w XL), elektrycznie składane lusterka z wbudowanymi w nich dodatkowymi kierunkowskazami (tylko XL), inne zegary na tablicy rozdzielczej (ale wciąż z 3,5-calowym monochromatycznym wyświetlaczem komputera pokładowego pomiędzy nimi), Kia NaviSystem z usługami TomTom (stale online, z informacjami o korkach i innych sytuacjach drogowych w czasie rzeczywistym. Uwaga! połączenie z siecią zapewnia nasz smartfon połączony z systemem pokładowym – auto nie ma własnej karty SIM. Co jeszcze? System dostępu bezkluczykowego Kia Smart Key, kamera cofania z czujnikami parkowania (dostępna również w wersji L). Skupiłem się tylko na kwestiach głównie technologicznych, ale warto wspomnieć, że wybierając wersję XL otrzymujemy w standardzie również tzw. pakiet zimowy, czyli podgrzewane fotele przednie (trójstopniowa regulacja mocy podgrzania) oraz podgrzewaną kierownicę. W topowej wersji Volkswagena T-Cross, za podgrzewaną kierownicę musimy zapłacić ekstra.
Nasz egzemplarz testowy był jeszcze wyposażony w istotny pod względem technologicznym pakiet Bezpieczeństwo. Kosztuje on 4000 zł i zawiera szereg systemów asystujących i poprawiających bezpieczeństwo aktywne. O systemach więcej napiszę nieco niżej, natomiast już teraz warto dodać, że Kia Stonic w testach EuroNCAP otrzymała maksymalną notę 5 gwiazdek, ale tylko w przypadku, gdy testowana wersja miała właśnie na pokładzie wspomniany pakiet. Bez niego ocena EuroNCAP tego modelu to trzy gwiazdki.
Reasumując, nasz egzemplarz testowy, Kia Stonic XL 1.0 T-GDI z 6-MT i pakietem Bezpieczeństwo (dopłata 4000 zł), z dwukolorowym biało-czarnym nadwoziem (dopłata 3000 zł) kosztuje ok. 84 990 zł. Dużo? Cóż, to wciąż ponad 35 tysięcy złotych mniej niż kwota na jaką wyceniono nasz testowy egzemplarz Volkswagena T-Crossa… Co prawda T-Cross, z którego korzystaliśmy ma automatyczną, dwusprzęgłową skrzynię biegów (w Stonic jest manual), ale nawet, gdyby w modelu Kia Stonic – tak samo wyposażonem jak nasz egzemplarz testowy – była automatyczna dwusprzęgłowa siedmiobiegowa skrzynia, zwiększało by to cenę tego auta o 6 tysięcy złotych – wciąż blisko 30-tysięczna różnica w kwocie pomiędzy testowanymi pojazdami.
Kia Stonic, jako crossover segmentu B nie jest wielkim autem. Długość nadwozia tego modelu to 4140 mm, co oznacza, że Stonic jest autem nieznacznie dłuższym od Volkswagena T-Crossa (4108 mm). Szerokość obu opisywanych modeli jest identyczna i wynosi 1760 mm, natomiast Kia Stonic jest niższa (ma 1520 mm wysokości) od VW T-Crossa (1584 mm), co powoduje, że sylwetka koreańskiego crossovera wydaje się bardziej dynamiczna. Dla wygody we wnętrzu istotny jest jeszcze jeden wymiar: rozstaw osi – decyduje on o przestrzeni wewnątrz pojazdu. Kia Stonic charakteryzuje się rozstawem osi wynoszącym 2580 mm, co jest wartością nieco większą niż w modelu VW T-Cross (2551 mm). Oczywiście sam rozstaw osi nie decyduje o wygodzie, istotne jest jeszcze rozplanowanie wnętrza, rozmieszczenie silnika, czy rozmiar bagażnika. Bagażnik w Kii Stonic jest sporo mniejszy (332 litry) w porównaniu do przestrzeni bagażowej w VW T-Crossie (455 litrów).
Kia Stonic w wersji XL wyposażona jest standardowo w przednie lampy projekcyjne z LED-ami do jazdy dziennej. Dostępny jest tryb automatycznie sterujący światłami (w dzień świecą dzienne, w nocy – mijania). W tym wydaniu Stonica otrzymamy również światła przecimgielne (również projekcyjne) z funkcją statycznego doświetlania zakrętów (zakręt jest doświetlany, gdy po prostu skręcimy kierownicą).
Jeżeli chodzi o sensorykę pojazdu jaką udało nam się zaobserwować, to Kia Stonic XL wyposażona jest w kamerę cofania współpracującą z czujnikami zbliżeniowymi zainstalowanymi w tylnej części nadwozia auta. Brak kamer obserwacji dookólnej, czy sensorów zbliżeniowych z przodu. Pojazd jest jednak w stanie monitorować martwe pole obserwacji czy ruch pojazdów w trakcie cofania. Z przodu widoczny jest jeszcze przedni radar współpracujący z tempomatem. Temat systemów asystujących w tym modelu jeszcze rozwinę.
Testowy egzemplarz był wyposażony także w bezkluczykowy dostęp. Otwarcie czy zamknięcie auta wymaga dotknięcia przycisku widocznego w klamce drzwi, a sam rozruch auta to kwestia naciśnięcia przycisku Start. Zajrzyjmy do wnętrza.
Kia Stonic – zaglądamy do wnętrza, funkcjonalność, wygoda
Po otwarciu drzwi kierowcy wnętrze zachęca do zajęcia pozycji za kierownicą. Fotele z przodu mają manualną regulację, regulowana jest również kierownica (w dwóch płaszczyznach: góra-dół i przód, tył).
Do wygody z przodu nie mamy najmniejszych zastrzeżeń. Po aucie tych rozmiarów trudno oczekiwać rozmiarów limuzyny, ale miejsca jest akurat tyle, ile trzeba. Również materiały wykończeniowe, choć trudno uznać za luksusowe (nie ta klasa), są dobrej jakości i dobrze spasowane.
Również pasażerom jadącym z tyłu tego niewielkiego crossovera powinno być wygodnie. Mężczyzna o wzroście ok. 180 cm bez najmniejszego problemu usiądzie z tyłu (Kia zadbała o przestrzeń na kolana, ale też miejsce na stopy, które spokojnie mieszczą się pod przednim fotelem). Choć Stonic jest niższy od T-Crossa, również nad głową pasażerowie z tyłu, o ile tylko nie są kluczowymi graczami ligi NBA, znajdą sporo luzu.
Jeżeli chodzi o elektronikę przeznaczoną dla pasażerów tylnej kanapy to można zacytować klasyka: “skromnie, ale czysto”. Do ich dyspozycji w wersji przez nas testowanej przeznaczony jest pojedynczy port USB umożliwiający ładowanie urządzenia mobilnego. Przyjrzyjmy się bliżej całej elektronice we wnętrzu tego auta.
Kia Stonic – multimedia, systemy asystujące, współpraca ze smartfonem
Po zajęciu miejsca w fotelu kierowcy przed oczami mamy czytelny, w większości analogowy zestaw wskaźników na tablicy rozdzielczej. Jedynie pomiędzy obrotomierzem a prędkościomierzem widoczny jest niewielki, 3,5-calowy, ciekłokrystaliczny ekran monochromatyczny, na którym mogą być wyświetlane podpowiedzi nawigacyjne (np. najbliższy manewr), czy dane komputera pokładowego (np. średnie czy bieżące zużycie paliwa). Za pomocą tego niewielkiego ekranu możemy również aktywować i dezaktywować poszczególne systemy wsparcia kierowcy dostępne w pojeździe.
Ekran systemu multimedialnego Kia Navi System widoczny w środkowej części deski rozdzielczej ma przekątną 7 cali. Charakteryzuje się przyzwoitą, choć niższą niż w Volskwagenie T-Crossie rozdzielczością, dobrą jasnością (zawartość ekranu jest czytelna nawet w bardzo słoneczny dzień). Decydując się na model Kia Stonic XL otrzymujemy nie tylko system nawigacji satelitarnej w języku polskim, ale również 7-letni (przez cały okres gwarancji) plan bezpłatnej aktualizacji map.
Obsługa pokładowego systemu inforozrywki w Kii Stonic jest bardzo prosta. Przyjazdy interfejs z czytelnymi ikonami pozwala łatwo odnaleźć się każdemu, kto korzysta na co dzień z dowolnego komputera czy smartfonu. Połączenie smartfonu z systemem multimedialnym auta jest również banalnie proste – wystarczy wybrać funkcję Wykrywanie telefonu i upewnić się, że w smartfonie jest aktywny interfejs Bluetooth. To wystarczy aby mobilny sprzęt kierowcy “dogadał się” z autem.
Wieloma funkcjami auta możemy sterować bezpośrednio za pomocą kierownicy bogato wyposażonej w różne przyciski. Na lewym ramieniu mamy m.in.: funkcję rozpoznawania głosu (działającą również w języku polskim), obsługę połączeń telefonicznych ze sparowanego z pojazdem telefonu, czy sterowanie głośnością (rozmowy, nawigacji czy multimediów – zależnie co jest w danej chwili aktywne). Na prawym ramieniu kierowca ma do swojej dyspozycji m.in. zmianę trybu wyświetlania danych na monitorze komputera pokładowego na tablicy rozdzielczej, czy aktywację ogranicznika prędkości lub tempomatu adaptacyjnego.
Kia zadbała również o półeczkę na smartfon (ładowarki indukcyjnej brak), gniazdko USB (tylko jedno), gniazdko AUX (do podłączenia zewnętrznego źródła dźwięku), a także złącze elektryczne do instalacji 12V (tzw. gniazdo “zapalniczki”). Kierowca po swojej lewej stronie ma także szereg przycisków pozwalających na aktywację np. asystenta martwego pola, asystenta pasa ruchu, wyłączenie trakcji czy pomiar/ustawienie ciśnienia opon.
Od strony wizualnej, funkcjonalne wnętrze Kii Stonic wydaje się nieco mniej nowoczesne od wnętrza Volkswagena T-Crossa. Wynika to po części z mniejszych ekranów (szczególnie mówię o tym niewielkim ekranie umieszczonym w tablicy rozdzielczej), ale funkcjonalnie mamy tu wszystko, czego zmotoryzowany miłośnik nowoczesnych technologii może potrzebować. Bezprzewodowe interfejsy, łączność z internetem (co prawda realizowana za pośrednictwem naszego smartfonu, ale jednak), łatwe parowanie systemu pokładowego ze smartfonem, obecność Android Auto (wciąż oficjalnie niedostępnego w Polsce) i Apple CarPlay. Do tego system głośnomówiący, łatwe w obsłudze multimedia i radio, ponadto czytelna nawigacja opracowana w wyniku współpracy z firmą TomTom, dostarczającą informacje o korkach i innych drogowych zdarzeniach w czasie rzeczywistym.
Kia Stonic – jak się tym jeździ?
Jeżeli chcecie znać krótką wersję odpowiedzi na tak postawione pytanie, odpowiadam: bardzo przyjemnie. Wersja dłuższa? Poniżej.
Kia Stonic to auto zadowalające się umiarkowaną ilością paliwa. Jak widzicie na krótkiej, 20-kilometrowej trasie w mieście, auto zużyło średnio 6,1 l/100 km. Nasza średnia z całego testu to 5,9 l/100 km. Producent deklaruje zużycie (wg cyklu WLTP) na poziomie 5,8 – 6,3 l/100 km, co jest jak najbardziej realnym wynikiem. Kia Stonic to auto dość żwawe i zwinne. To co mi się podobało, to fakt, że producent, zadbał o to, aby niewielki, trzycylindrowy, turbodoładowany silnik był nie tylko dynamiczny, ale też miał odpowiednie brzmienie. Z zaskoczeniem stwierdziłem, ze brzmi on naprawdę “rasowo” i w żadnym razie nie przypomina “kosiarki”. Jeżeli chodzi o dynamikę jazdy, auto pierwszą setkę osiąga w czasie 10,3 sekundy, co jest w zupełności wystarczającym przyśpieszeniem. Prędkość maksymalna deklarowana przez producenta (niesprawdzalna legalnie na polskich drogach publicznych) to 184 km/h.
Oczywiście jak zawsze w przypadku naszych testów, szczególną uwagę zwracamy na cyfrową asystę kierowcy. Czym dysponujemy prowadząc model Kia Stonic XL? Wymieniam kolejno zastosowane przez Koreańczyków rozwiązania wyjaśniając ich przeznaczenie i dodając uwagi jakie nasunęły mi się w trakcie jazdy.
- Kia Brake Assist – system autonomicznego hamowania awaryjnego, który może pracować w trzech trybach: miejskim, pozamiejskim oraz wykrywania przechodniów.
- Kia Lane Keeping Assist – asystent utrzymania pasa ruchu; system ten nie prowadzi auta po wytyczonym torze jazdy, pomaga jednak w utrzymaniu pasa. W sytuacji, gdy auto zbliża się do linii dzielącej pasy ruchu usłyszymy sygnał ostrzegawczy oraz – w zależności od ustawień w systemie pokładowym – auto może wykonać korektę toru jazdy, ale nie będzie prowadzić adaptacyjnie po danym pasie ruchu. Rzecz pomocna w sytuacji, gdy się zagapimy i auto zjeżdża nam z pasa ruchu, ale to kierowca cały czas odpowiada za utrzymanie pojazdu na właściwym pasie.
- Kia Driver Attention Warning – system ostrzegający o zmęczeniu kierowcy współpracujący z tempomatem i ogranicznikiem prędkości.
- Kia Blind Spot Detection – asystent martwego pola obserwacji, uprzedzi nas sygnałem dźwiękowym oraz optycznym (sygnalizacja na bocznych lusterkach), gdy spróbujemy zmienić pas, w czasie gdy na sąsiednim pasie, na który chcemy zjechać, znajduje się inny pojazd.
- Kia Rear Cross Traffic Alert – rozwiązanie ułatwiające bardzo bezpieczny wyjazd tyłem z prostopadłego do kierunku ruchu miejsca parkingowego. Zazwyczaj podczas takiego manewru kierowca ma mocno ograniczoną widoczność przez sąsiednie pojazdy parkujące w ten sam sposób, system ten ostrzega przed nadjeżdżającymi pojazdami.
Czego mi zabrakło? Tempomatu adaptacyjnego, czyli funkcji, dzięki której auto nie tylko potrafi samo utrzymywać zadaną przez kierowcę prędkość, ale również jest zdolne utrzymywać stałą odległość (poprzez regulację prędkości) pomiędzy naszym pojazdem, a samochodem jadącym przed nami. Kia Stonic, przynajmniej nasz egzemplarz testowy, dysponował zwykłym, klasycznym tempomatem. Dziwi mnie to o tyle, że auto jest wyposażone w sensorykę rozpoznawania obiektów przed nim (inaczej nie działałby wspomniany wyżej system Kia Brake Assist, czyli awaryjne hamowanie przed pieszym czy innymi pojazdami lub przeszkodami na drodze). Co więcej, tempomat wymaga zawsze zakupienia pakietu Bezpieczeństwo, jest zatem wyposażeniem opcjonalnym nawet w najlepiej wyposażonej wersji XL.
Mimo pewnych technologicznych niedociągnięć (np. brak tempomatu adaptacyjnego, czy czujników parkowania z przodu) Kia Stonic to auto rozsądnie zaprojektowane, przemyślane pod względem użytkowym i funkcjonalnym oraz całkiem bogato – mimo wszystko – wyposażone technologicznie (zwłaszcza jak na crossovery segmentu B). W trakcie jazdy zapewnia sporo frajdy, jest zwinne i sprawia wrażenie lekkości. W miejskiej dżungli to auto odnajduje się świetnie. A jak wypada konkurent? Czas poznać odpowiedź na to pytanie.
Na kolejnej stronie przyjrzyjmy się drugiemu z opisywanych tu crossoverów segmentu B: Volkswagenowi T-Crossowi.
Volkswagen T-Cross – ogólne informacje o modelu
Zajmijmy się teraz drugim zawodnikiem, Volkswagenem T-Cross. Motoryzacyjny potentat z Wolsfburga oferuje model T-Cross w trzech wariantach wyposażeniowych: T-Cross, Life oraz Style. Jeżeli chodzi o jednostki napędowe, Volkswagen proponuje dwa warianty jednolitrowego silnika beznynowego. Wariant z 5-cio biegową skrzynią manualną o mocy 95 KM dostępny jest dla edycji T-Cross i Life. W topowej wersji wyposażeniowej Style wybrać możemy mocniejszy silnik 1.0 TSI o mocy 115 KM z 6-biegowym manualem lub 7-stopniową automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią DSG (oba dostępne również dla edycji Life, ale już nie podstawowego T-Crossa).
Podobnie jak w przypadku modelu Kia Stonic, także tutaj, zanim przejdziemy do opisu naszej testówki z Wolsfburga, zacznijmy ogólnie od cen T-Crossa. Według najbardziej aktualnych danych jakie otrzymaliśmy od VW (rok modelowy 2020, rok produkcji: 2019), za najtańszego VW T-Crossa z najsłabszym silnikiem i pięciobiegowym “manualem” zapłacimy od 69 790 zł. To zauważalnie więcej niż najtańsza Kia Stonic. Co otrzymamy w standardowym wyposażeniu najtańszego T-Crossa? Przy czym zaznaczę, że skupiam się na wyposażeniu technicznym, a nie np. na dywanikach.
Mamy dzienne LED-y z funkcją automatycznego włączania/przełączania świateł (główne światła w najtańszej wersji to halogeny), z tyłu również lampy LED, jest system e-Call, asystent podjazdu, sygnalizacja spadku ciśnienia w oponach, Front assist z funkcją awaryjnego hamowania w mieście (tego w bazowej wersji modelu Kia Stonic brak), system wykrywający pieszych (również brak w bazowej wersij Kii Stonic), system monitorowania martwego pola (w Kia Stonic tylko za dopłatą), asystent pasa ruchu oraz asystent wyjazdu z miejsca parkingowego (oba w modelu Kia Stonic również tylko za dopłatą). W bazowym T-Crossie otrzymamy również gniazdko USB, interfejs Bluetooth z zestawem głośnomówiącym, ale tylko 2 głośniki (u konkurenta jest ich więcej).
Oczywiście egzemplarz testowy, którym dysponowaliśmy to wersja „na wypasie” – nie dość, że topowe wydanie T-Cross Style, to jeszcze wyposażone w kilka ponadstandardowych, płatnych opcji. Przyjrzyjmy mu się bliżej.
Volkswagen T-Cross – egzemplarz testowy, pierwsze wrażenie, czujniki nadwozia
Pojazd udostępniony nam przez koncern Volkswagen to Volkswagen T-Cross Style 1.0 TSI z 7-stopniową, dwusprzęgłową skrzynią automatyczną DSG. Bez żadnych opcjonalnych (dodatkowo płatnych) elementów wyposażenia, za taką odmianę T-Crossa zapłacimy od 91 090 zł, wciąż drożej niż topowa Kia Stonic XL ze skrzynią automatyczną (83 990 zł). Pamiętajmy jednak, że Kia zdecydowała się na wyodrębnienie sporego zestawu systemów asystujących do opcjonalnego pakietu Bezpieczeństwo (kosztującego 4000 zł dla wersji Kia Stonic XL), tymczasem Volkswagen T-Cross Style wiele technologicznych rozwiązań (np. front assist współpracujący z adaptacyjnym tempomatem) ma już w standardzie wyposażeniowym topowej wersji.
Z drugiej strony w T-Crossie nie ma możliwości zamówienia podgrzewanej kierownicy (nawet jako dodatkowo płatnej opcji – takiej pozycji nie ma w ogóle w cenniku VW dla tego modelu), która w modelu Kia Stonic XL jest wyposażeniem standardowym. Oczywiście my, jako technologiczni pasjonaci większą wagę przywiązujemy do adaptacyjnego tempomatu czy systemów asystujących niż podgrzewanej kierownicy, ale inni klienci mogą mieć odmienne zdanie na ten temat. Zresztą, wieść gminna głosi (innymi słowy: to nieoficjalna informacja, plotka), że ponoć Kia wyodrębniła systemy asystujące do odrębnego pakietu właśnie dlatego, że relatywnie niewielu klientów było nimi zainteresowanych.
Wracając do naszego testowego egzemplarza VW T-Cross Style. Volkswagen zamawiając auto do swojego parku prasowego uznał że topowa wersja jest “nie dość” topowa i domówił jeszcze spory zestaw opcji (wymagający dopłaty… 29 050 zł), w efekcie nasz egzemplarz testowy to pojazd finalnie wyceniany na kwotę 120 140 zł. Dopłaty wymagały m.in.: bardzo charakterystyczny lakier, określany w VW jako turkusowy “Makena” metalik (2650 zł), 18-calowe obręcze aluminiowe Nevada (2440 zł), pakiet doposażeniowy R-Line Exterieur + Interieur (6820 zł).
Pomijając gadżety stylistyczne, opcjonalnych okazało się również kilka elementów wyposażenia technologicznego, czego przykładem jest np. topowy system nawigacji satelitarnej Discover Media (2320 zł). Dodatkiem jest również tzw. pakiet Business obejmujący… czujniki parkowania, autoalarm oraz wielofunkcyjną kierownicę z możliwością sterowania za jej pomocą m.in. połączeniami głośnomówiącymi (cena pakietu to 3450 zł). Nasza testówka wyposażona była także w opcjonalny system nagłośnienia (6 głośników + subwoofer) sygnowany marką beats; cena: 2050 zł), funkcje rozpoznawania głosu i poleceń użytkownika (opcja za 930 zł), indukcyjną ładowarkę do smartfonu (490 zł) czy bezkluczykowy dostęp Keyless Access (1540 zł). Zatem kończąc wątek cen – owszem, testowy T-Cross jest bezwzględnie droższy (i to sporo) od testowego modelu Kia Stonic XL, ale rezygnując z nietechnologicznych opcji wyposażenia (np. felgi, pakiet R-Line Exterieur i Interieur itp.) można tę cenę obniżyć bez utraty technicznych bajerów. Niemniej Stonic to auto, które kwotowo wypadnie lepiej.
Wymiary Volkswagena T-Crossa podawałem już na poprzedniej stronie przy okazji omawiania wielkości modelu Kia Stonic. Tutaj przypomnę tylko, że T-Cross jest odrobinę krótszy, tak samo szeroki i nieco wyższy od konkurenta. Ma nieznacznie mniejszy rozstaw osi, ale zaskakująco wiele przestrzeni w środku. Volkswagen ma także sporą przewagę w kwestii pojemności bagażnika.
Po czym najłatwiej poznać, że nadjeżdża Volskwagen T-Cross w topowej wersji Style? Po przednich reflektorach. Jeżeli zarówno te do jazdy dziennej, jak i standardowe światła korzystają z lamp LED, to znak, że mamy do czynienia właśnie z tą wersją.
Model T-Cross charakteryzuje się też nieco bogatszą sensoryką widoczną na nadwoziu w porównaniu do koreańskiego konkurenta. W T-Crossie czujniki zbliżeniowe znaleźliśmy nie tylko z tyłu (jak w Kii Stonic), ale również z przodu. T-Cross ma również kamerę cofania, a także przedni radar i kamerę z przodu wykorzystywaną m.in. przez system detekcji pieszych, czy adaptacyjny tempomat (którego w Kii Stonic zabrakło).
Testowy T-Cross, podobnie jak Stonic, wyposażony był w bezkluczykowy dostęp, ale to nie jedyna metoda dotarcia do wnętrza. Auta marki Volkswagen z aktywnymi usługami Car-Net możemy kontrolować za pomocą aplikacji We Connect, to oznacza m.in., że przy aktywnych usługach Car-Net auto jesteśmy w stanie otworzyć i zamknąć zdalnie za pomocą aplikacji mobilnej w smartfonie. Skoro już wiemy, jak się otwiera, to najwyższy czas wejść do środka.
Volkswagen T-Cross – zaglądamy do wnętrza, funkcjonalność, wygoda
Pod względem jakości wyposażenia wnętrza, jego funkcjonalności, użytych materiałów czy spasowania poszczególnych elementów nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Wygląd? To rzecz gustu – jednym bardziej spodoba się wnętrze Stonica, inni będą preferować T-Crossa.
Pewną funkcją, której brak w modelu Kia Stonic, a była obecna w testowanym VW T-Cross, jest przesuwana tylna kanapa. Dzięki temu w razie potrzeby możemy nieco zwiększyć przestrzeń bagażnika wciąż zachowując możliwość przewiezienia pięciu osób (choć będzie im nieco ciaśniej w nogach). Przy normalnie odsuniętej kanapie miejsca na nogi i nad głową, nawet wysokim pasażerom nie zabraknie.
Volkswagen T-Cross – multimedia, systemy asystujące, współpraca ze smartfonem
Wizualnie T-Cross ma pewną przewagę nad modelem Kia Stonic. Przede wszystkim, gdyby porównać przekątne ekranów, T-Cross zdecydowanie wygrywa z koreańskim konkurentem.
Tyle, że koreański konkurent oferuje rozwiązania w standardzie wersji XL, a w przypadku Volkswagena za – przyznaję – naprawdę bardzo dobrej jakości wirtualny kokpit Active Info Display musimy dopłacić (Active Info Display można zamówić oddzielnie za 1640 zł, ale jest on też częścią opcjonalnego pakietu Komfort za 2850 zł, obejmującego również dwustrefową klimatyzację automatyczną, z elektroniczną regulacją Climatronic oraz czujnik deszczu i automatyczne wycieraczki)
Kolejnym ekranem jest bardzo dobrej jakości ekran systemu Discover Media umieszczony w środkowej części deski rozdzielczej. Za pomocą tego ekranu możemy naprawdę wiele: uzyskujemy dostęp do funkcji Android Auto i Apple CarPlay (po podłączeniu stosownego smartfonu z autem, za pomocą kabla), sterujemy nawigacją, funkcjami pojazdu, multimediami i wiele więcej.
Nasz testowy egzemplarz był stale podłączony do internetu, ale łączność ta nie była zapewniana przez wbudowaną w pojazd kartę SIM (lub eSIM), bo czegoś takiego w T-Crossie nie ma. Po prostu do jednego z dwóch gniazd USB dostępnych z przodu dla kierowcy i pasażera podpięty był modem LTE, który zapewniał łączność z internetem pokładowym systemom informacyjnym. Przypomnę, że w modelu Kia Stonic, za łączność odpowiadało współdzielone łącze komórkowe smartfonu właściciela.
Kierownica w T-Crossie nie może być podgrzewana, ale co jej wielofunkcyjności nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Łatwo możemy sterować multimediami, radiem, możemy aktywować rozpoznawanie głosu i np. głosowo wydawać polecenia wbudowanej nawigacji, możemy też aktywować adaptacyjny tempomat, regulować odległość pomiędzy naszym pojazdem a autem poprzedzającym itp.
Testowy egzemplarz pozbawiony był półautonomicznego systemu wspomagania parkowania Park Assist, niemniej jeżeli ktoś nie czuje się pewnie podczas manewrów parkowania można go domówić za 2620 zł, chyba że wcześniej zamówiliśmy pakiet Business, wtedy Park Assist wymaga dopłaty 610 zł.
Volkswagen T-Cross – jak się tym jeździ?
Niewielki 3-cylindrowy benzynowy silnik Volkswagena daje sobie bez problemów radę z niewielkim crossoverem marki z Wolsfburga. Auto przyśpiesza do 100 km/h w czasie 10,2 s, co jest wartością o zaledwie 0,1 s krótszą niż rezultat w testowej Kii Stonic.
W praktyce jednak uzyskanie dobrego przyśpieszenia w Stonicu wymaga sprawnego posługiwania się manualną skrzynią biegów. W T-Crossie jest wygodniej, bo mamy szybki automat. Deklarowana przez Volkswagena prędkość maksymalna jest absolutnie nielegalna na polskich drogach publicznych i wynosi 193 km/h, co również jest wartością nieznacznie wyższą niż w przypadku koreańskiego konkurenta.
Jednak mimo że “na papierze” T-Cross wydaje się autem bardziej dynamicznym, subiektywne wrażenia podczas jazdy obydwoma modelami są odmienne. Miałem wrażenie, że to Stonic jest autem żwawszym. T-Cross wydawał mi się nieco bardziej stonowany (przez co absolutnie nie należy rozumieć, że powolny czy “mułowaty” – nic z tych rzeczy).
Jeżeli chodzi o asystę kierowcy podczas jazdy, to testowy egzemplarz T-Crossa oferuje więcej niż koreański konkurent. Poniżej wymieniam poszczególne rozwiązania:
- Adaptacyjny tempomat ACC z Front Assist – tempomat działający praktycznie w pełnym zakresie legalnych prędkości (nie wyłącza się przy niskich prędkościach), auto samo pilnuje ustawionej odległości od pojazdu poprzedzającego automatycznie zwalniając i przyśpieszając do zadanej przez kierowcę prędkości jazdy. Dodatkowo w T-Crossie tempomat adaptacyjny może pracować w jednym z czterech tzw. programów jazdy (Eco, Comfort, Normal i Sport).
- Asystent podjazdu – prosty system przeciwdziałający stoczeniu się auta z wzniesienia
- Lane Assist – asystent pasa ruchu ostrzega wibracjami na kierownicy o opuszczaniu pasa ruchu, w razie potrzeby przeprowadza jego korektę.
- Czujnik martwego pola obserwacji – ostrzega przed niewidocznymi pojazdami na sąsiednim pasie ruchu
- System rozpoznawania zmęczenia kierowcy – analizuje styl jazdy i gdy ten budzi wątpliwości, komputer sugeruje przerwę
- Park Pilot z kamerą cofania – wspomaganie parkowania poprzez sygnalizację dźwiękową i czujniki zbliżeniowe z przodu i z tyłu oraz obraz z kamery tylnej.
- Light Assist – automatycznie uruchamiane światła dzienne lub mijania (zależnie od oświetlenia), a także automatyczne światła drogowe (wyłączane, gdy pojazd wykryje inne auto, które możemy oślepiać)
Pod względem technologicznym, bardziej dopracowanym autem okazuje się Volkswagen T-Cross, niemniej za to “bardziej” trzeba zapłacić “więcej”. Kia Stonic jest autem tańszym, może i nieznacznie ustępującym T-Crossowi w technologicznych aspektach, ale za to nadrabiającym stylem. Oba auta to dopracowane samochody, wróżę im spory sukces na naszym rynku, co zresztą – w przypadku dłużej na rynku obecnego modelu Kia Stonic, znalazło już potwierdzenie w wynikach sprzedaży koreańskiej marki. | CHIP