Wykonanie i wygląd
Oczywiście, różnicę w stosunku do notebooków Huawei, Lenovo czy LG da się zauważyć, bo jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Mimo zastosowania fazowania niektóre krawędzie obudowy i pokrywy matrycy sprawiają wrażenie ostrych, podobnie jak wycięcia mieszczące porty i złącza, można znaleźć drobne niedoskonałości w spasowaniu części, a duże powierzchnie, takie jak pulpit przed klawiaturą czy pokrywa uginają się pod mocniejszym naciskiem. Są to jednak drobiazgi, które mogłyby pewnie spowodować skrzywienie niezadowolenia na twarzy kogoś, kto właśnie wydał na notebooka 4 czy 5 tysięcy złotych, ale w przypadku sprzętu kosztującego 1500 zł nie stanowią żadnego problemu.
Vorke 15 wygląda dobrze. Nie zachwycająco, czy pięknie, ale dobrze. Można by powiedzieć, że jego wygląd był silnie inspirowany estetyką Macbooków, ale tak naprawdę dziś tak właśnie wygląda typowy ultrabook. Brak jakiegoś specjalnego charakteru mógłby przeszkadzać komuś, dla kogo komputer jest częścią stylizacji, ale osoba prywatna prawdopodobnie nawet nie zwróci na to uwagi. Pod tym względem można wręcz cieszyć się, że ktokolwiek projektował Vorke 15 zdołał powstrzymać się przed większymi eksperymentami i nadmiarem kreatywności, unikając bardzo groźnego w takich sytuacjach przekombinowania.
Klawiatura i touchpad
Klawiatura Vorke Notebook 15 mieści się w niższych stanach środka stawki niedrogich notebooków. Klawisze wciskają się łatwo, ale pisanie jest raczej twarde, a droga klawisza krótka – po przezwyciężeniu wstępnego oporu palec leci w dół praktycznie nie hamowany niemal do samego końca, by z plastikowym kliknięciem załączyć przełącznik. Pisanie nie sprawia przyjemności, ale nie jest szczególnie męczące. Układowi klawiszy nic nie można zarzucić. A wygospodarowanie miejsca na oddzielny blok numeryczny nie wpłynęło negatywnie na rozmiar i położenie przycisków. Miła niespodzianka: klawisze są podświetlane!
Podobnie jest z touchpadem: płytka dotykowa, chociaż nie oferuje tego jedwabistego poślizgu, charakterystycznego dla droższych komputerów, ma gładką powierzchnię, po której palec przesuwa się bez większych oporów (tu mała uwaga: touchpad jest fabrycznie pokryty folią ochronną, przez co w pierwszym kontakcie sprawia wrażenie niemal klejącego – wystarczy pozbyć się folii i wszystko działa jak trzeba). Zgodnie z obecnym trendem, gładzik jest naprawdę duży.
I tu dochodzimy do miejsca, gdzie dwa elementy zaprojektowane tak, że nie można mieć do nich dużych zastrzeżeń wspólnie tworzą najsłabszy punkt całego urządzenia. Otóż, chociaż klawiatura ma wydzieloną część numeryczną, bardzo duży touchpad znajduje się centralnie względem ekranu. Powoduje to, że pisząc na klawiaturze sporą część prawej dłoni musimy położyć na płytce dotykowej, co z kolei wiąże się, jak łatwo przewidzieć, z przypadkowymi ruchami kursora, rujnującymi wszystko, co próbujemy napisać. Mimo wielokrotnych prób nie znalazłem sposobu na wygodną pracę z klawiaturą bez dotykania touchpadu, pozostaje więc wyłączać go na czas pisania (można to zrobić szybko za pomocą klawiszy Fn+F1), albo nawet wyłączyć całkiem i przejść na używanie zewnętrznej myszy.
Drobne zaskoczenie: przewijanie działa tak jak w notebookach sprzed kilku lat. Kiedy przesuwamy dwoma palcami w dół touchpadu, zawartość ekranu przesuwa się w górę, a nie w dół, tak jak ma to najczęściej miejsce we współczesnych komputerach.
Ekran
Matryca wykonana w technologii IPS ma 15,6″ po przekątnej, rozdzielczość Full HD i jak na cenę, jaką trzeba zapłacić za ten komputer, oferuje zaskakująco dobry obraz. Ekran nie ma widocznego efektu paralaksy, kąty widzenia są dobre, zarówno w pionie jaki w poziomie, a odwzorowanie koloru nie daje powodów do narzekań. Dobrze wygląda też kwestia podświetlenia, które zapewnia jasność maksymalną wystarczającą bez problemu do pracy w jasnych pomieszczeniach. Słowem, obraz jest ostry, jasny i z wyraźnymi kolorami, a do tego mocno i równomiernie podświetlony.
Matowe pokrycie wyświetlacza minimalizuje odbicia, a wąskie ramki ekranu (zaledwie po 5 mm szerokości, zarówno z boków jak i od góry) sprawiają, że całość wygląda nowocześnie i robi naprawdę dobre wrażenie.
Wyposażenie
Złącza USB? Są 4 USB A, w tym dwa standardu 2.0 i dwa 3.0, a więc wystarczy, by podłączyć wszystkie potrzebne peryferia. Wyjście HDMI? Oczywiście, na miejscu. Audio jack 3,5 mm – rzecz jasna obecny. Do tego cieszący serca fotografów slot kart pamięci SD, a także dowód, że żyjemy w 21 wieku, czyli złącze USB C.
Zastosowanie wąskich ramek ekranu poskutkowało koniecznością znalezienia lepszego niż górna krawędź wyświetlacza miejsca na kamerę. Projektanci Vorke 15 znaleźli je u podstawy ekranu, na zawiasie biegnącym wzdłuż całego połączenia między komputerem a pokrywą wyświetlacza. O tym, że nie jest to optymalna lokalizacja kamery przekonali się już użytkownicy kilku innych modeli notebooków, w tym kosztujących po 3-4 razy tyle urządzeń Lenovo i Huawei, nie można więc mieć do Vorke szczególnych pretensji. Ot, warto pamiętać, że podczas rozmowy przez Skype będziemy widoczni bardziej od dołu.
Na pokładzie Vorke 15 znajdują się dwa głośniki, które zapewniają dźwięk stereo o głośności umożliwiającej prowadzić prezentację w sali konferencyjnej na 6-8 osób i jakości pozwalającej oglądać filmy. Czy da się rozkręcić imprezę przy notebookowych głośnikach? Serio…? Ani przy tych, ani przy (niemal) żadnych innych.
Wydajność
Testowana przez nas wersja Vorke Notebook 15 wyposażona jest w mocno już leciwy niskonapięciowy procesor Core i7-4500U, zintegrowaną kartę graficzną Intel HD4400 oraz 8 GB pamięci RAM. Dysk twardy SSD ma nominalnie pojemność 256 GB z czego dla użytkownika dostępne jest ok. 180 GB, podzielone na dwie partycje.
W testach PC Mark 10 Vorke 15 uzyskał wynik 2310 punktów, które można uznać za porównywalne z tym, co oferują CPU Core i3 sprzed dwóch lat. To w sam raz przyzwoity wynik dla komputera, którego przeznaczeniem będzie służyć do przeglądania Facebooka i portali informacyjnych, umożliwiać pracę w pakiecie Office oraz zapewnić rozrywkę w postaci oglądania najnowszych odcinków seriali z Netflixa czy HBO Go. W swojej kategorii cenowej Vorke rywalizuje z notebookami wyposażonymi w jednostki centralne klasy Pentium i Celeron, na tle których wypada naprawdę dobrze.
Osobom chcącym mieć zapas mocy do dyspozycji można polecić droższą o ok. 400 zł wersję Vorke Notebook 15 z procesorem Core i5 8250U, który powinien oferować wydajność nawet o 30% wyższą od testowanego modelu.
Podczas pracy z internetem czy aplikacjami biurowymi Vorke Notebook 15 przez większość czasu pozostaje bezgłośny. Wentylator systemu chłodzenia włącza się od czasu do czasu na kilka sekund i milknie, nim zdąży osiągnąć wyższe obroty. Przy większym obciążeniu, jakie może wygenerować choćby mocno wyładowana skryptami strona WWW, chłodzenie budzi się do życia. Mocno rozkręcony wentylator generuje sporo hałasu, ale na szczęście jest na tyle wydajny, że może zostać wyłączony niemal od razu po ustaniu obciążenia.
Czas pracy na baterii
W chińskim notebooku zainstalowana jest bateria o pojemności 44Wh a producent chwali się “całodniowym” czasem pracy. Po testach możemy powiedzieć, że przynajmniej jeśli chodzi o model z procesorem Core i7 są to czcze przechwałki – chyba, że w Chinach dzień trwa dramatycznie krócej, niż w naszym kraju. Trzeba jednak powiedzieć, że uzyskane w testach około 4 godziny pracy z aplikacjami biurowymi oraz surfowania po stronach WWW z wykorzystaniem połączenia WiFi to wynik mieszczący się w granicach tolerancji dla 15-calowego, niedrogiego komputera do domu. | CHIP