Włamanie na prywatną skrzynkę potwierdził prokurator Krzysztof Parchimowicz, szef Stowarzyszenia Lex Super Omnia. – Niestety takie zdarzenie miało miejsce. Dotyczy prokuratorów z LSO, którzy są aktywni na Twitterze. Oczywiście zabezpieczamy się. Niemniej przestępstwo zostało już dokonane – oświadczył na Facebooku.
To jednak nie wszystko. Dziś ma zostać opublikowany cały “kontener danych”. Haker grozi, że jeżeli nie osiągnie porozumienia z prokuratorami, umieści w sieci paczkę ukradzionych plików. Ani razu nie wspomina jednak o okupie czy kwestii wynagrodzenia. Nie przedstawił żadnych żądań, poza prywatnym kontaktem od swoich ofiar. Pomimo interwencji zaangażowanych osób Twitter nadal nie zablokował konta. Banuje tymczasowo jedynie niektóre wpisy.
Haker zapewnia, że chce jedynie ukazać prawdę o środowisku prawniczym. – I nie jestem żadnym trollem/ najemnikiem z MS. Nie reprezentuję żadnego frontu politycznego, ale fajnie jest posiąść wiedzę z jak zdemoralizowanym towarzystwem mam do czynienia – karierowicze i narcyzy kreujący się na mężów stanu. – komentuje na swoim Twitterze. Chociaż niektórzy prawnicy sugerują, że opublikowane materiały to efekt trojana Pegasus, to haker w jednym z swoich ostatnich wpisów się od tego odcina – (…) I niech nikt nie opowiada, że jesteście ofiarami Pegasusa, albo, że mam jakieś motywy polityczne. To moja prywatna sprawa i chcę ją załatwić w cywilizowany sposób.
Kim jest napastnik?
Co dość zadziwiające haker posługuje się na Twitterze imieniem i nazwiskiem pierwszego polskiego patostreamera. Być może jest to tylko zbieg okoliczności. Anna Mierzyńska z redakcji Oko.press zauważyła także, że za pojedyncze reakcje pod tweetami odpowiada jedno, anonimowe konto istniejące od 2011 roku. Rozpowszechnia ono głównie treści radykalnie prawicowe, antyukraińskie i antysemickie. Trudno jednak powiedzieć, czy obydwa konta są ze sobą powiązane, czy jest to czysty przypadek. | CHIP