Travis Kalanic, zgodnie z oświadczeniem wydanym 24 grudnia, odejdzie z zarządu spółki z 31 grudnia 2019 r., aby, jak to ładnie ujęto skoncentrować się na swojej nowej działalności i filantropijnych przedsięwzięciach.
Oczywiście głos zabrał też sam Kalanic: Uber był częścią mojego życia przez ostatnie 10 lat. Koniec dekady, w chwili, gdy firma jest już notowana na giełdzie, to właściwy moment, aby skoncentrować się na innej działalności i filantropii. Jestem dumny ze wszystkiego, co osiągnął Uber i będę nadal mu kibicować.
Działalność charytatywna oraz nowy start up to ważne powody, ale odejścia z zarządu Ubera upatruje się przede wszystkim w presji inwestorów, którym nie spodobały się kolejne wydarzenia mające wpływ na wartość giełdową Ubera. W 2014 r. światło dzienne ujrzał raport, z którego wynika, że Kalanic wiedział o fakcie zgwałcenia pasażerki przez kierowcę Ubera i zamiótł rzecz pod dywan. Firmie nie przysłużyły się też kolejne skargi pracowników, donoszących o nękaniu i zastraszaniu. Kalanic doprowadził również do sporu z Alphabethem, któremu zarzucał kradzież informacji dotyczących samochodów autonomicznych. Współzałożycielowi Ubera nie przysłużył się też film, który pojawił się w sieci, a na którym widać, że kłóci się z kierowcą… Ubera. Ostatecznie Travis Kalanic jest po prostu wizerunkowo niewygodny dla firmy, którą współtworzył.
Kalanick jest współzałożycielem i byłym dyrektorem generalnym Ubera. To stanowisko zajmowało od 2010 do 2017 r. Zrezygnował z niego w wyniku skandalu, jaki rozpętał się po tym, gdy wyszło na jaw, że zignorował doniesienia o molestowaniu seksualnym w firmie. Obecnie, Kalanic wdraża w życie idee start upu zajmującego się wynajmem wyposażonych kuchni dla restauracji specjalizujących się w jedzeniu na wynos.
Uber publikuje raport: ponad 3 tysiące napaści na tle seksualnym