Uber podkreśla, że przywiązuje bardzo dużą wagę do bezpieczeństwa kierowców i pasażerów. To jest m.in. powód, dla którego za pomocą aplikacji mobilnej można udostępnić bliskim trasę przejazdu, a także szybko skontaktować się ze służbami ratunkowymi. Pod koniec września informowaliśmy, że w aplikacji Ubera pojawiła się nowa funkcja – RideCheck – która na podstawie danych z GPS-u, akcelerometru i żyroskopu telefonu, może zidentyfikować zagrożenie. Po wykryciu np. zbyt długiego postoju, aplikacja zapyta, czy wszystko w porządku i pozwoli wybrać numer alarmowy.
Druga strona medalu jest taka, że, jak możemy wyczytać w raporcie, nie tylko pasażerowie są ofiarami napaści. Również kierowcy są napadani, molestowani czy okradani. Mimo to 99 proc. wszystkich przejazdów to podróż bez żadnych niemiłych niespodzianek dla obu stron. Podsumowując tylko 0,0003% pasażerów zgłosiło zdarzenia, które uznać można za faktycznie niebezpieczne.
Trzeba podkreślić, że transparentność w przekazywaniu informacji o nieprzyjemnych i niezbyt chlubnych przypadkach jest nietypowa dla dużych korporacji, które często wolą takie przypadki zamiatać pod dywan. Uber natomiast zachęca inne firmy, które zajmują się zarówno przewozem osób, jak i np. wynajmem mieszkań, do dzielenia się podobnymi danymi, co może z jednej strony zwiększyć świadomość zagrożeń, a z drugiej pomóc wypracować standardy zachowań i odpowiednie procedury. Te z kolei pozwolą szybko zawiadomić odpowiednie służby i zapobiec podobnym przypadkom w przyszłości. | CHIP