Kiedy zwierzę wykona to, o co prosi go wirtualny trener, dostanie swoją przekąskę, która wypadnie z Go Dogo. Urządzenie wie, kiedy nagrodzić psa, bo ma zamontowaną kamerę. Gdyby jednak w ferworze nauki pupil nieco się przesunął, jego ruchy zarejestruje druga, montowana z boku. System używa sztucznej inteligencji, żeby poprawnie ocenić pozycję zwierzaka w czasie wykonywania instrukcji.
Wykorzystując aplikację można zarządzać kamerami, samodzielnie nagradzać pupila i zmieniać poziom trudności jego treningów. Wszystkie zwierzaki rozpoczynają naukę od pierwszego poziomu, by mogły oswoić się z wirtualnym trenerem, nauczyć podchodzenia do ekranu i skupienia na tym, co widzą na telewizorach. Uzupełnieniem tej wiedzy są poziomy 2 i 3. Dopiero wyższe umożliwiają rzeczywiste tresowanie psa. W aplikacji można ustawić sesje treningowe, więc nie musimy cały czas znajdować się w tym samym pomieszczeniu.
Ciekawi działania Go Dogo, mogą podzielić ekran tak, żeby wyświetlił nie tylko asystenta, ale też widok z kamer. Gdy urządzeniu kończą się argumenty, czyli chrupki, aplikacja o tym powiadamia. Stan przekąsek cały czas wyświetla się też na ekranie telewizora. Jednorazowe uzupełnienie podstawki w Go Dogo pozwala na przepracowanie 20 ćwiczeń. Gdy urządzenie działa w czasie nieobecności właściciela, program da znać czworonogowi, że już “kochany, na dzisiaj już koniec”.
Zainteresowani projektem mogą wesprzeć produkcję Go Dogo na Indiegogo. Regularna cena całego zestawu to 2690 koron duńskich (ok. 1500 złotych), ale podczas zbiórki trwają promocje. Twórcy planują wysyłkę na końcówkę roku, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość. Tymczasem właściciele kotów już teraz mogą zaopatrywać się w roboty Ebo. | CHIP