W 2016 roku baza w Ontario borykała się z nieuprawnionymi wtargnięciami cywilów. W ujawnionych dokumentach dziennikarze znaleźli kilka ciekawych przypadków. Już trzy dni po premierze gry do bazy wjechało vanem dwóch mężczyzn. W Borden zatrzymano kobietę, której dzieci wspinały się na czołgi, gdy ona sama łapała Pokemony. Pewien mężczyzna wszedł do bazy tłumacząc, że “musi pokonać swoje dzieci”.
https://www.chip.pl/2019/10/21-latka-zastrzelona-w-trakcie-gry-w-pokemon-go/
Po odkryciu, że przyczyną licznych wtargnięć jest gra, postanowiono oddelegować kilku żołnierzy do monitorowania obiektu. Wojskowi otrzymali rozkaz grania w “Pokemon Go”, by sprawdzić, gdzie znajdują się wirtualne punkty przyciągające graczy. Specjalista od spraw bezpieczeństwa w jednym z raportów stwierdził z przymrużeniem oka, że baza powinna zatrudnić 12-latka, który by w tym pomógł. Oczywiście rozwiązanie problemu było znacznie prostsze. Wystarczyło zgłosić się do studia Niantic. Developer ma nawet specjalny formularz, który ułatwia zgłaszanie PokeStopów zlokalizowanych w nieodpowiednich miejscach.
“Pokemon Go” od samego początku wzbudzało kontrowersje. Jeden z rosyjskich youtuberów przypłacił grę w cerkwi swoją wolnością. Niedługi czas po premierze gracze z Bośni wchodzili nawet na pole minowe, by zdobyć upragnione Pokemony. W Waszyngtonie policja zatrzymała kierowcę, który prowadził samochód i jednocześnie grał w “Pokemon Go” na ośmiu urządzeniach. Na szczęście nie brakuje też informacji pozytywnych. W maju br. gracze wspólnie zebrali ponad 145 ton śmieci. | CHIP