Oryginalna koncepcja zakłada, że kierując wiatr słoneczny w stronę przeciwną do ciągu silnika, można teoretycznie przesunąć Słońce. Trzeba jednak powiedzieć, że taki “pojazd” byłby dość wolny. Przesunięcie Układu o sto lat świetlnych w pożądanym kierunku zajęłoby aż 230 milionów lat. Jednak udoskonalona wersja silnika autorstwa Mathew Caplana pozwala przyspieszyć układ na tyle, aby przesunąć go o 50 lat świetlnych w “zaledwie” milion lat. To wystarczająco, aby uniknąć np. wycelowanych w Ziemię rozbłysków gamma z eksplodującej pobliskiej supernowej, albo zbliżających się obiektów, które mogłyby zagrażać naszej planecie.
Konstrukcja silnika Caplana zakłada wykorzystanie tzw. sfery Dysona, która składałaby się z luster otaczających naszą gwiazdę. Ich celem byłoby skierowanie większych ilości helu i wodoru do silnika termonuklearnego, który uwalniałby strumień cząsteczek tlenu w stronę przestrzeni kosmicznej. Nasz układ odepchnąłby strumień rozpędzonych cząstek wodoru skierowany w stronę Słońca. W ten sposób silnik Caplana pozostawałby w jednym miejscu, dzięki czemu nie zderzyłby się z impetem z gwiazdą.
Te koncepcje oczywiście wykraczają poza obecne możliwości naszej cywilizacji i dotyczą problemów, z którymi zetkną się następne pokolenia. Pomysł Mathew Caplana ma jeszcze jedną zaletę. Teoretycznie, silnik Caplana wykorzystując przez długi czas materię słoneczną, mógłby wydłużyć czas życia naszej gwiazdy. Tym samym opóźniłby moment, kiedy stanie się ona zagrożeniem dla życia na Ziemi. O ile oczywiście do tego czasu jakieś jeszcze przetrwa na naszej planecie. | CHIP