“Trwają prace, których skutki pojawią się w niedługim czasie” – powiedział na temat nowych regulacji Wilbur Ross. Ich celem ma być nałożenie dalszych ograniczeń na amerykańskie firmy współpracujące z Huawei, a powodem – nieszczelność dotychczasowych aktów prawnych.
Zgodnie z obecnym prawem, firmy z USA wciąż mogą sprzedawać swoje produkty podmiotom objętym zakazem handlu, pod warunkiem, że dany produkt w co najmniej 75% powstał poza terytorium Stanów Zjednoczonych. W dobie globalizacji jak się okazuje, to kryterium spełniają produkty zaskakująco dużej liczby firm, których wiele jest kluczowych dla funkcjonowania Huawei. Przykładowo Intel wytwarza swoje procesory w Chinach i Irlandii, a największe centrum projektowe znajduje się w Izraelu, zaś fabryki Microna znajdują się na całym świecie, w tym w Singapurze, Japonii i na Tajwanie.
Według przecieków, Urząd Wykonawczy Prezydenta Stanów Zjednoczonych kończy właśnie prace nad zmianą reguły 75% – próg ma zostać podniesiony aż do 90%, co powinno uniemożliwić omijanie zakazu. Dodatkowo, Departament Handlu przygotowuje oddzielną regulację, dzięki której zakazem sprzedaży do podmiotów figurujących na czarnej liście mają zostać objęte także produkty, które zostały zaprojektowane w USA, nawet jeśli ich produkcja w całości odbywa się w innych miejscach na świecie. Wejście w życie tej regulacji miałoby być, według Bloomberga, “kwestią tygodni”.
Szykowanym zmianom sprzeciwiają się amerykańscy producenci półprzewodników, dla których Chiny są największym rynkiem zbytu (ponad 60% całości sprzedaży w roku 2019 wg. Bloomberga), a Huawei największym klientem nie tylko w Chinach ale i na świecie. Ich zdaniem uszczelnienie zakazu przyniesie gigantyczne straty amerykańskiej gospodarce, podczas gdy Huawei przeniesie swoje zamówienia do azjatyckich producentów. Amerykańskie firmy wskazują też na groźbę odwetowego zamknięcia całego chińskiego rynku dla amerykańskich produktów. | CHIP