Przedstawiciele Space-Track.org twierdzą, że Long March 5B, a w zasadzie to, co z niej zostało, wpadła do Oceanu Indyjskiego na północ od Malediwów. Wyspy te znajdują się w pobliżu Indii. Long March 5B wyniosła na orbitę moduł bazowy, który zostanie wykorzystany w czasie budowy nowej stacji kosmicznej. Start rakiety miał miejsce 28 kwietnia i wkrótce potem miała ona bezpiecznie i w kontrolowany sposób wpaść do oceanu. Problem w tym, że kiedy pierwszy stopień rakiety trafił na orbitę, stał się sporych rozmiarów fragmentem kosmicznego złomu, stanowiącym potencjalne zagrożenie.
Co ciekawe, to samo stało się w zeszłym roku z innym rdzeniem Long March 5B. Ostatecznie chińska rakieta spadła w niekontrolowany sposób w obrębie Oceanu Atlantyckiego, u wybrzeży Afryki Zachodniej. Część odłamków, które przetrwały przelot przez atmosferę, rozbiło się o ziemię na terenie Wybrzeża Kości Słoniowej. Na szczęście nikt nie odniósł wtedy poważniejszych obrażeń.
Chińska rakieta Long March 5B, która wpadła do Oceanu Indyjskiego, ważyła ok. 23 ton
Tylko trzy obiekty stworzone przez człowieka były cięższe niż dwa wspomniane fragmenty rakiet Long March 5B i spadły na ziemię w niekontrolowany sposób. W tym gronie wymienia się stację kosmiczną Skylab, która ważyła 83 tony i rozbiła się nad Australią w lipcu 1979 roku. Poza tym, naukowcy wspominają mający 50-tonową masę fragment rakiety Saturn V, która wyniosła Skylab. Spadła ona do wód Oceanu Atlantyckiego na zachód od Madery w styczniu 1975 roku. Trzecim z największych obiektów, które spotkał podobny los, była należąca do Związku Radzieckiego stacja kosmiczna Salyut 7 i dołączony do niej moduł Kosmos-1686. Łącznie ważyły one około 43 ton i rozbiły się nad Argentyną w lutym 1991 roku.
Chińska rakieta Long March 5b, która w sobotni wieczór spadła do Oceanu Indyjskiego na północ od Malediwów, ważyła natomiast 23 tony. Jeszcze przed wypadkiem Chińczycy spotkali się licznymi głosami krytyki dotyczącymi decyzji Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej. Dotyczyły one lekkomyślnych działań, które mogą pewnego dnia doprowadzić do prawdziwej tragedii. Jeden z takich zarzutów padł z ust nowego szefa NASA, Billa Nelsona.