Każdy wie, jak to jest z pierwszymi razami – aby były udane, muszą pozostawić po sobie albo na wskroś pozytywne emocje, albo obietnicę poprawy. Co z kolei w tej kwestii ma do powiedzenia elektryczny samochód Rise firmy EV Electra, który dosyć niespodziewanie wpadł na rynek? Na papierze i w samym projekcie całkiem sporo, ale jak doskonale wiemy – bez testów i niezależnych opinii, nie ma co wierzyć w marketingową gadkę. Według niej bowiem Rise jest BEV, na jakiego czekaliśmy.
Czytaj też: Premiera Ford F-150 Lightning. Oto pierwszy elektryczny pickup Forda
Ważący zaledwie 1100 kilogramów Rise wygląda jak taki bardzo, ale to bardzo wąski Porsche Cayman, któremu ktoś znacząco poszerzył oba błotniki, aby wyciągnąć z projektu możliwie najokazalszy sportowy sznyt. Całość bazuje na aluminiowej ramie o “superlekkiej konstrukcji”, której w sukurs w imię walki o niską wagę poszła karoseria z włókna szklanego.
Elektryczny sportowy samochód Rise jest dziwaczny, ale w tym dziwactwie oferuje sporo za stosunkowo niewiele
Trudno nazwać owoc tego połączenia czymś tradycyjnym, ale niezgrabne nieco proporcje nadają temu elektrycznemu samochodowi pewną dozę wyjątkowości. Podkreślają ją odważne 18-calowe kute felgi z aluminium 235/45 na przodzie i 255/40 na tyle, które owijają niskoprofilowe opony. W kabinie nie zabrakło nowoczesnego, czyli minimalistycznego wnętrza z 15,9-calowym ekranem infotainment, sportową kierownicą i siedzeniami oraz cyfrowym zestawem wskaźników. Te dodatki widać jednak tylko na prototypie uwiecznionym na poniższym filmie:
Czytaj też: Ulepszony Roadster Tesli z pakietem SpaceX, czyli do setki w 1,1 sekundy
Pod nadwoziem EV Electra połączyło 50 kWh zestaw akumulatorów i 162-konny silnik elektryczny na tylnej osi z jednobiegowym przełożeniem. Dzięki temu Rise rozpędza się do 165 km/h, choć to ograniczenie narzucone z góry, podczas gdy do setki rozpędza się w pięć sekund. Nieźle, ale dosyć oczekiwanie, jak na tak lekki, dwumiejscowy sportowy samochód z dumnym logo feniksa na przedniej kratce, ale to, co imponuje najbardziej, to zasięg do ponoć 450 km na jednym ładowaniu.
Czytaj też: Pierwszy motocykl z superkondensatorem, czyli Nawa Racer nadchodzi
Wszystko to sprawia świetne połączenie, jak na cenę rzędu 30000$, czyli ponad 110 tysięcy złotych. Teraz Rise czeka wejście na linie montażowe z planem ruszenia ze sprzedażą już za rok, ale to najpewniej nie ostatni raz, kiedy słyszymy o samej firmie EV Electra. Nią zarządza Jihad Mohammad od czterech lat, pracuje w niej 300 pracowników, a jej plany są długoterminowe na czele z wejściem na rynek międzynarodowy i stworzeniem około 100 stacji ładowania na rodzimym rynku.