1 kwietnia jest już za nami, a że to wyczerpuje idealne dni na robienie sobie z innych żartów, musimy podejść do tematu na poważnie. Sam jednak nie wiem, czy początkowy brak powagi i wątpliwość były spowodowane u mnie tym, że podświetlane zaciski hamulcowe Brembo G Sessanta są same w sobie czymś z pozoru kuriozalnym, czy może aż za bardzo przypominają jakieś fantazyjne mouse-bungee, czy obudowę dysku zewnętrznego. Zwłaszcza że powstała dla nich specjalna aplikacja na smartfony.
Żarty i wątpliwe spojrzenia odstawmy jednak na bok, bo Brembo o swoich podświetlanych zaciskach hamulcowych wypowiada się poważnie, próbując uzasadnić stworzenie G Sessanta. Na samym początku warto zaznaczyć, że choć pokaz tego cacka został zrealizowany z użyciem motocyklu, to możemy być pewni, że doczekamy się też samochodowych wersji tych zacisków.
Brembo twierdzi, że dodatek podświetlenia został podyktowany po prostu dążeniem do nowej, bardziej efektywnej estetyki zwłaszcza po zmroku, ale ma też bardziej praktyczną funkcję. Podświetlenie będzie bowiem mogło wskazać właścicielowi, czy nie nadszedł już czas na wymianę klocków hamulcowych albo odgrywać rolę dodatkowych świateł hamowania.
Aplikacja na telefon pozwoli jednak wybrać dowolny kolor podświetlenia Brembo G Sessanta, a jak wskazuje powyższe nagranie, nie zabraknie nie tylko palety barw, ale też stosownych efektów (m.in. bicia serca). Co ciekawe, te koncepcyjne zaciski hamulcowe czerpią inspirację stylistyczną z pierwszego zacisku hamulcowego firmy z 1972 roku i pasują, jak ulał do tarcz Greentive, które to swoim lustrzanym wykończeniem efektywnie odbijałyby podświetlenie, gdyby te podświetlane zaciski hamulcowe Brembo G Sessanta trafiły do produkcji.
Pozostaje więc zadać Wam pytanie – czy Brembo G Sessanta powinny zostać Waszym zdaniem w fazie koncepcji, czy może trafić do sprzedaży detalicznej w takiej albo nawet ulepszonej formie?