Naukowcy natrafili na ten nietypowy przypadek podczas badań mających na celu określenie skutków pożaru z 2020 roku. Drzewo, które znajduje się w Board Camp Grove jest położone stosunkowo daleko od szlaku, okazało się wciąż dymić. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi, iż dym ten jest następstwem ognia rozprzestrzeniającego się w tym obszarze latem ubiegłego roku.
Zapoczątkowany przez uderzenie pioruna w sierpniu 2020 roku, żywioł doprowadził do spalenia ponad 60 tysięcy hektarów lasów, zanim został opanowany w grudniu 2020 roku. Nie oznacza to jednak, że Sequoia National Park stał się wtedy wolny od ognia. Wygląda na to, że żar nadal tlił się w obrębie pnia opisywanej sekwoi. Działo się tak nawet pomimo faktu, iż w międzyczasie na miejscu padał śnieg, deszcz, a temperatury spadały w okolice 0 stopni Celsjusza.
Pożary w Kalifornii zazwyczaj wybuchają w okresie od lipca do listopada
Tego typu zjawisko nie jest niczym nowym, a naukowcy wiedzą, że przy rozległych pożarach zdarza się, by niektóre drzewa nadal podsycały ogień, który tli się w bogatym w tlen środowisku, gdzie jest osłonięty przed czynnikami zewnętrznymi. W przypadku sekwoi jest to jednak bardzo nietypowe, ponieważ są one dobrze przystosowane do ognia i posiadają ognioodporną korę.
Znalezisko dokonane przez naukowców nie nastraja pozytywnie na nadchodzące miesiące. Niska wilgotność panująca na terenie parku powoduje, że zbliżający się sezon pożarów może być nawet gorszy niż w zeszłym roku. Szczyt tego okres przystępuje na tygodnie pomiędzy lipcem i listopadem. Lokalne władze zaplanowały już przeprowadzenie kilku kontrolowanych pożarów, co ma zmniejszyć liczbę roślinności tak, aby zapobiec masowemu rozprzestrzenianiu się ognia.